Kolejny człowiek zmarł na granicy polsko-białoruskiej. Irakijczyk, zatrzymany przez Straż Graniczną 500 metrów od zielonej granicy, doznał najprawdopodobniej ataku serca. Białoruskie media podały natomiast informacje o nieprzytomnym mężczyźnie, odnalezionym po stronie białoruskiej, który miał w kieszeni wypis z polskiej karetki pogotowia.
Mężczyzna odnaleziony po stronie białoruskiej, w bezpośrednim sąsiedztwie granicy, był w stanie śpiączki – informuje białoruski Komitet Ochrony Granicy. Został odwieziony do szpitala; wcześniej w jego kieszeni znaleziono iracki paszport, test na koronawirusa wykonany w polskiej placówce medycznej oraz wypis z polskiej karetki pogotowia. Hajnowski dziennikarz Arkadiusz Panasiuk napisał na Twitterze, że dokument nie jest podrobiony, a ratownik, który postawił pod wypisem pieczątkę, naprawdę pracuje w pogotowiu na Podlasiu. – NN powinien trafić do zamkniętego ośrodka dla uchodźców – podsumowuje dziennikarz.
Irakijczyk znalazł się jednak po białoruskiej stronie granicy, a tamtejsze media twierdzą, że polscy funkcjonariusze obojętnie przyglądali się ze swojej strony granicy, jak mężczyzna zostaje znaleziony i zabrany z granicy. Zweryfikowanie tej informacji wydaje się niemożliwe, gdyż stan wyjątkowy zakazuje polskim dziennikarzom obserwowania i relacjonowania sytuacji w terenie.
To wizerunkowa porażka @Straz_Graniczna. Karta udostępniona przez białoruskich pograniczników jest autentyczna: ratownik pracuje w hajnowskim pogotowiu (podległym białostockiemu). NN powinien trafić do zamkniętego ośrodka dla uchodźców. pic.twitter.com/JOavJaMvR2
— Arkadiusz Panasiuk (@ArkadiuszPanas1) September 23, 2021
„Jest nam bardzo przykro, ale…”
Sama Straż Graniczna poinformowała natomiast o kolejnej tragedii. 500 metrów od granicy, w województwie podlaskim, zatrzymano grupę Irakijczyków. Jeden z nich na miejscu źle się poczuł i mimo akcji reanimacyjnej zmarł. Prawdopodobną przyczyną zgonu był zawał serca.
– Jest nam niestety bardzo przykro, ale te zdarzenia się ostatnio zdarzają – powiedziała w tej sprawie ppor. Anna Michalska, rzeczniczka prasowa SG.
W sprawie trzech innych cudzoziemców, którzy zmarli w strefie przygranicznej z wychłodzenia i wyczerpania, nadal trwa śledztwo. Zeznania złożyła m.in. dwójka Irakijczyków, którzy zostali odnalezieni w gminie Giby jeszcze żywi, obok zwłok towarzysza wędrówki, i trafili do szpitala. Jak poinformował minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński, mężczyźni opowiedzieli, ze zapłacili po 2500 dolarów za przylot do Mińska i dalsze przewiezienie do Niemiec. Zostali jednak dowiezieni jedynie do granicy polskiej, a gdy zgubili się w lesie i próbowali wracać do Mińska – zatrzymano ich i po raz drugi zmuszono do marszu na terytorium Unii Europejskiej (tym razem chodziło o Litwę). Irakijczycy błąkali się po lesie, nie zauważyli, gdy przeszli granicę litewsko-polską. Opadli z sił wskutek zimna i głodu.
Białoruskie media podały dziś informację o kolejnym migrancie, obywatelu Egiptu, który opowiedział, jak polscy funkcjonariusze siłą wyrzucili go na przeciwną stronę granicy, odmawiają wezwania pomocy medycznej.
Kryzys humanitarny
– Nigdy w życiu nie widziałam czegoś takiego jak teraz na polskiej granicy. Mamy tam ludzi, którzy są przepychani z jednej i z drugiej strony. Oni umierają teraz gdzieś w krzakach. To jest absolutny kryzys humanitarny – mówiła 23 września podczas konferencji prasowej Marta Górczyńska z Grupy Granica, sojuszu kilkunastu organizacji zajmujących się migrantami, które połączyły siły, by skuteczniej pomagać zdesperowanym ludziom na granicy.
Jeszcze wcześniej o dopuszczenie medyków do uchodźców wzywała Polskę Agencja ONZ ds. Migracji. Organizacja ta wezwała również wszystkie państwa zaangażowane w sytuację – a więc również Białoruś – do postawienia praw człowieka na pierwszym miejscu i niewykorzystywania migrantów jako narzędzia politycznego. Na to, wydaje się, nie ma jednak większych szans. Białoruska prasa otwarcie już porównuje polskich strażników granicznych do kolaboracyjnej policji z czasów okupacji hitlerowskiej. Polska Straż Graniczna natomiast przyznała, że stosuje pushbacki – taktykę nielegalną w świetle Konwencji Genewskiej i europejskich dyrektyw dot. migracji – i chwali się zakupami nowych pojazdów służących do monitorowania granicy.