Dziesiątki tysięcy Afganek i Afgańczyków demonstrowało w Kabulu, by uczcić pamięć siedmiorga Hazarów – dwóch kobiet, czterech mężczyzn i dziewięcioletniej dziewczynki, porwanych i zamordowanych przez sunnickich fundamentalistów.
Hazarowie to pięciomilionowy lud zamieszkujący środkowy Afganistan, wyznający islam szyicki. Dla sunnickich radykałów to wystarczający powód, by ich zabijać. W ciągu ostatniego roku różne bojówki talibów wielokrotnie dopuszczały się również porwań Hazarów, by wymienić ich na przebywających w więzieniach towarzyszy broni. W takich właśnie okolicznościach zginęło siedmioro zamordowanych – zostali wzięci jako zakładnicy przez jedną z frakcji fundamentalistów i zabici, gdy nie spełniono żądań porywaczy.
W marszu pogrzebowym z siedmioma trumnami ulicami Kabulu szły dziesiątki tysięcy obywatelek i obywateli Afganistanu, w większości Hazarów, ale byli również przedstawiciele pozostałych wielkich grup etnicznych w kraju – Pasztunów, Tadżyków, Uzbeków. Solidarnie, ponad podziałami religijnymi i etnicznymi, wykrzykiwali swoją złość na nieudolność władz kraju, które nie potrafią zapewnić mieszkańcom minimum bezpieczeństwa. „Śmierć talibom!”, „Dziś zabijają nas, jutro zabiją ciebie!” – wołali manifestanci. Domagali się, by państwo na serio zaczęło walczyć z talibami. Żądano dymisji prezydenta Aszrafa Ghaniego i szefa rządu Abdullaha Abdullaha, chociaż, jak mówili protestujący, Afgańczycy zdają sobie sprawę, że żaden z nich nie odejdzie. Manifestanci mieli jednak nadzieję, że masowe protesty uświadomią przywódcom, że brutalność talibów i tragiczne położenie większości mieszkańców kraju nie może być dłużej ignorowane.
Prezydent Aszraf Ghani zapowiadał, że pomści ofiary. Na razie jednak ograniczył się do rozpędzenia manifestantów, gdy dotarli do pałacu prezydenckiego. Wojsko raniło przy tym siedem osób.
[cpr]