Site icon Portal informacyjny STRAJK

Śmierdząca chata wuja Mariusza

fot. Zuzanna Kochel

Coraz trudniej był Ukraińcem w Polsce. Nie tylko dlatego, że można dostać w mordę od zakapiora z husarzem na piersi. Kolejne utrudnienia szykuje również władza. Jak podaje „Gazeta Wyborcza” do parlamentu trafiła właśnie ustawa zakładająca ustanowienie kontroli nad liczbą pracowników-cudzoziemców, którzy mogą podejmować pracę w naszym kraju. Co oczywiste, uderzy ona głównie w przybyszy z Ukrainy. Co bardzo niepokojące, ich panem i władcą będzie jedna z najczarniejszych postaci obecnego rządu –  Mariusz Błaszczak. Stosunek obecnego szefa MSWiA do obcokrajowców poznaliśmy w styczniu br, kiedy komentując napaści na bary z kebabem ze zrozumieniem odniósł się do przypadków linczu i prymitywnej zemsty.

Projekt, który będzie głosowany w Sejmie w ciągu najbliższych tygodni przewiduje wprowadzenie limitów liczby udzielanych zezwoleń na pobyt i pracę w danym roku. Restrykcje będą wprowadzane w formie rozporządzeń w konsultacji z ministerstwem rodziny, pracy i polityki społecznej oraz resortem rozwoju. W każdym województwie liczba zagranicznych pracowników będzie ograniczana na poziomie branży, rodzaju umów i zawodów. Jaki jest oficjalny cel ustawy? Jej twórcy mówią ochronie polskiego rynku „przed przerostem zatrudnienia w niektórych zawodach, eliminującym z nich polskich obywateli”. Mówiąc prościej – władza obawia się, że Ukraińcy odbiorą pracę Polakom.

Pomysł ten nie ma żadnego uzasadnienia – ekonomicznego, społecznego czy, tym bardziej, etycznego. Nigdy w historii ograniczenie mobilności klasy pracującej nie przyczyniło się do poprawy poziomu życia tejże klasy.  Ustawa jest jednak irracjonalna również z kapitalistycznej optyki. Bezrobocie w Polsce osiągnęło właśnie najniższy poziom w historii polskiego kapitalizmu. Bez zatrudnienia pozostaje niecałe pięć procent uczestników rynku pracy. W większości sektorów brakuje rąk do pracy. Płace rosną, a pracownicy z Ukrainy w 2017 roku mają w tym swój wkład – dzięki temu, że mogą podejmować legalną pracę również w innych krajach UE, ich oczekiwania wobec polskich właścicieli wzrosły o 20-30 proc. Skutkiem ustawy będzie przejście części pracowników, którzy nie zmieszczą się  w limicie, do szarej strefy. Część z nich opuści nasz kraj, pogłębiając deficyt rąk do pracy i obniżając dochody budżetu państwa z tytułu odprowadzanych podatków. Dla wielu z nich konieczność pożegnania się z Polską będzie osobistym dramatem. Ukraińcy świetnie zadomowili się w tym społeczeństwie, zapuścili tu swoje korzenie zmieniając na lepsze smutny, homogeniczny pejzaż. Podobnie zresztą przedstawiciele innych nacji, którzy zdecydowali się osiedlić nad Wisłą.

Każde społeczeństwo wzbogaca się dzięki przybyszom z innych krajów. Odczuwam to jako mieszkaniec Warszawy. Kiedy jadąc autobusem słyszę melodię wielu języków – ukraińskiego, arabskiego, urdu czy wietnamskiego – czuję się jakoś bezpieczniej. Mój ulubiony fryzjer pochodzi z Kijowa. Najlepsze falafele serwują uchodźcy z Syrii. Tkanka społeczna złożona wyłącznie z przedstawicieli jednej nacji generuje rozmaite patologię – ksenofobiczną agresję, lęk przed nieznanym Innym czy zatęchły odór nacjonalizmu. To problemy widoczne i brzemienne w 2017 roku. I kiedy moment na przewietrzenie tej polskiej chałupy wydaje się koniecznością, politycy „dobrej zmiany” zamierzają zamknąć szczelnie okna, tak żeby smrodek dojrzewał i zatruwał obecnych.

Exit mobile version