Site icon Portal informacyjny STRAJK

Smutek (neo)liberałów

Prof. Andrzej Walicki / fot. Wikimedia Commons

Czołowy przedstawiciel współczesnego liberalizmu – w jego wersji klasycznej – Brytyjczyk John Gray stwierdził , że „tam, gdzie panuje hegemonia liberalnego dyskursu jest ona często powierzchowna”. III RP jest tego doskonałym przykładem.

Tytuł nie nawiązuje w jakikolwiek sposób do słynnej książki Claude’a Levi-Straussa „Smutek tropików”. Piszę o nędznej kondycji, tak moralnej, jak intelektualnej, tych przedstawicieli nadwiślańskich elit którzy mienią się liberałami i którzy od 30 lat nadają ton debacie publicznej oraz dzierżą w rękach sporą część tzw. „rządu dusz” polskiego społeczeństwa. Problem zasygnalizował już Maciej Wiśniowski, komentując postawę dr. Adama Bodnara – Rzecznika Praw Obywatelskich – wobec haniebnego klipu posła Konfederacji zapowiadającego mordowanie socjalistów. Nieodrodni synowie systemu zawieszą wzniosłe kanony liberalne, odwracając głowę, gdy prześladować i eksterminować się będzie ludzi stojących na antypodach ideologii królującej od 30 lat w Polsce. Tacy już oni są, ci rzecznicy społeczeństwa obywatelskiego, dobrych obyczajów w polityce i demokracji liberalnej, sami siebie stawiający za wzór cnót.

Tymczasem 15 maja 2020 r. 90 lat ukończył prof. Andrzej Walicki, wybitny polski uczony, filozof i historyk idei, uczeń Tadeusza Kotarbińskiego, znawca Rosji i kultury rosyjskiej, emerytowany profesor Uniwersytetu Notre Dame, wykładowca uczelni w Australii (Canberra) oraz USA (Notre Dame i Stanford). To autor licznych prac z zakresu filozofii społeczno-politycznej, tłumaczonych na wiele języków, badacz myśli rosyjskiej, polskiej filozofii narodowej, historii marksizmu i myśli liberalnej. Jego zainteresowania naukowe obejmują też zagadnienia totalitaryzmu, komunizmu, liberalizmu, patriotyzmu, nacjonalizmu… W 2005, za wybitne zasługi dla nauki polskiej, został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. Takich osobistości, prawdziwych naukowców, cenionych daleko poza granicami Polski, mamy niewiele.

Laudacja na cześć dostojnego jubilata ukazała się w „Przeglądzie”. Wyszła spod pióra innego giganta myśli, prof. Bronisława Łagowskiego. Dlaczego tam, w lewicowym tygodniku, chociaż obaj myśliciele bliżsi są środowiskom liberalnym, w przypadku Łagowskiego – wręcz z lekkim odcieniem konserwatyzmu? Deprecjacja poprzez przemilczanie głosu tych dwóch znaczących osób przez polski demo-liberalny mainstream, uzurpujący sobie prawo do dyktowania właściwych poglądów na wszystkie tematy, tłumaczy się prozaicznie: otóż tak Walicki, jak i Łagowski wobec stosunków polsko-rosyjskich zajmują realistyczne, zgodne z pragmatyzmem wynikającym z położenia i historii Polski stanowisko. Na Putina i Federację Rosyjską umieją patrzeć nie jak na zło wcielone, ale trzeźwo: bez idealizowania i bez mitologii, ze zrozumieniem geopolitycznych i kulturowych zmagań we współczesnym świecie. Dalecy są od tak powszechnej w miejscowym mainstreamie – także na lewicy – zwierzęcej rusofobii i spóźnionego, wręcz śmiesznego dziś, antykomunizmu. Tyle wystarczy, by dla polskich liberałów, głoszących tolerancję i pluralizm, stać się myślicielami nie do przyjęcia. Na tym tle intelektualny – i nie tylko – zamordyzm PiS staje się jakby mniej zaskakujący.

Nawet dobrze zresztą, że właśnie w „Przeglądzie” ukazał się ten tekst. Może akurat tam trafi do ludzi otwartych na racjonalność, a nie niezdrowe emocje, realizm, a nie stereotypy i uprzedzenia. Racjonalność, przejrzystość wykładu i realizmu opisu rzeczywistości w wykonaniu obydwu myślicieli ciągle mogą zainspirować naszą polską lewicę – w szerokim rozumieniu – i wzbogacić jej zasób odkrywczych myśli i wizji świata, niestety ciągle ograniczany przez przymilanie się do neoliberalnych środowisk.

Prof. Walicki w najnowszym numerze „Przeglądu” opublikował list otwarty z podziękowaniami. Zawarł też kilka gorzkich słów. Napisał: „Ubolewam nad tym, czego nie kryję. Być może więc byłoby lepiej, gdyby do listy mogły dopisać się inne osoby i środowiska solidaryzujące się ze mną, czego dowodów mam dziś nadspodziewanie wiele. Z tych właśnie środowisk wyszła idea potraktowania 90. rocznicy moich urodzin jako dania mi okazji do obrony mojego stanowiska przed najbliższą mi niegdyś częścią postsolidarnościowego mainstreamu – Michnikowską „Gazetą Wyborczą” i „Politykę”, które potraktowały mnie jako osobę nieistniejącą, opowiadającą się po stronie Rosji, uznanej bezpodstawnie za największe zagrożenie dla Polski i świata. I tym samym skazały mnie wyrokiem bez sądu na totalne wykluczenie. W normalnych warunkach sądziłbym, że przy okazji uroczystości jubileuszowych głos powinni zabierać inni ludzie, a nie sam jubilat. W warunkach polskich jednak doszedłem do wniosku, że muszę zabrać głos, aby obronić się przed infamią”.

I te słowa wybitnego polskiego uczonego, autentycznego i jednego z nielicznych mogących uchodzić za autorytet, celowo, ostentacyjnie przemilczanego, najdobitniej, oddają esencję mentalności tego środowiska, charakteryzują zbiorowość polskich, postsolidarnościowych  „mastodontów”. Neoliberałów z jednej i drugiej partii, rzekomo śmiertelnie skłóconych. Nic dodać nic ująć.

Exit mobile version