Równo tydzień temu raportowaliśmy z Bolechowa pod Poznaniem: produkcja w fabryce autobusów przerwana. Dwa związki zawodowe, po miesiącach bezowocnych negocjacji, sięgnęły po najsilniejszą broń pracowników. Podkreślając przy tym, że nie oczekują od firmy złotych gór, tylko podwyżki w wysokości 800 zł dla każdego, niewygórowanej, absolutnie osiągalnej dla wielkiego gracza w swojej branży. Gracza, który ciągle na swojej stronie internetowej chwali się nowymi zamówieniami, wygranymi przetargami, dziesiątkami pojazdów, które wyśle za granicę. I tylko gdy przychodzi do wynagrodzeń, okazuje się, że na podwyżki nie ma pieniędzy. A nawet gdyby były, to na takie podwyżki, które skonsumuje głównie zamożna kadra menedżerska.

Przez ostatni tydzień pracownicy i związkowcy odpowiadają: nie ma na to naszej zgody! I dają żywy przykład solidarności, samoorganizacji i determinacji.

To nie politycy zainspirowali ich strajk. Oni sami zrozumieli, jak bardzo jest to ze strony zarządu firmy niesprawiedliwe – z jednej strony chwalić się, że pandemia nawet nie musnęła zakładu, a z drugiej proponować dla monterów, elektryków i spawaczy ochłapy zamiast podwyżek zauważalnych w dobie inflacji. Sami rozumieją, że bez ich pracy na konta Solarisa nie wpłynie nawet jedno euro. I sami już wiedzą, że wygrają, jeśli uderzą jak jedna pięść – dlatego dziś, na demonstracji solidarnościowej zwołanej przez „Solidarność”, powiewały równie wysoko flagi Konfederacji Pracy. Wiedzą wreszcie, że gdy się uderzy, to walczy się ostro. Można wygwizdać prezesa, gdy w niejasnym celu zawędrował na halę, zamiast zaprosić dwóch przewodniczących związków zawodowych do stołu. Można wykrzyczeć: „Jebać zarząd!”, jeśli ten zarząd odmawia spotkania z przedstawicielami Rady Dialogu Społecznego, kulawo tłumacząc się pandemią.

Tak się walczy i tak daje się przykład kolejnym pracownikom w Polsce. Bo druga strona, biznesowa, dość już dała przykładów, że sama z siebie najchętniej cięłaby wynagrodzenia, wydłużała okresy rozliczeniowe i zgarniała na wyścigi pomoc publiczną. Liberalni komentatorzy płaczą dziś, że robotnicy chcą podwyżek, gdy Solaris zyskuje, a przecież nie obetną swoich pensji, gdyby tracił. Nigdy nie widzieli, jak wielkie firmy, gdy wpadają w jakiekolwiek kłopoty, tną zatrudnienie, ogłaszają przestoje, nie chcą już zatrudniać na pełen etat? Przespali całą pandemię, gdy państwa dopłacały prywatnym firmom, także tym dużym, byle zachowały miejsca pracy? Nie widzieli firm, które sięgały po pomoc publiczną, bo można było, a nie dlatego, że naprawdę straciły? Pracownicy, a i owszem, ponoszą koszty, jeśli przedsiębiorstwo ma straty. Mają prawo oczekiwać, że zarobią więcej, kiedy zysk netto biznesu jest kolosalny, a Solaris, producent e-busów i pojazdów z napędem wodorowym, ma piękne widoki na przyszłość. Jeśli tylko uszanuje swoją własną załogę.

Nie wiem, kto doradził prezesowi odwołać zaplanowane już rozmowy z i zamykać drzwi przed liderami central związkowych. Nie wiem, czy zarząd jest dumny z komunikatów rzecznika prasowego, który twierdzi, że produkcja trwa, gdy związkowcy przekonują: właśnie z zatrudnionych przy produkcji większość jest za strajkiem. Więc nie da się na dziś, mówią związkowcy, zbudować chociaż jednego nowego autobusu!

Wiem, że dzięki takiej postawie zarząd tylko przekonał pracowników, że nie warto, nie wolno ustąpić na krok. Patrzyłam im dziś w oczy i widziałam: oni się nie poddadzą.

I wiem też, że nie będą ostatni. Wspominano dziś na demonstracji o zwycięstwie strajku w Parocu Polska, w ubiegłym roku. Za wcześnie pogrzebano w Polsce przemysłową klasę pracującą, zbyt pochopnie uznano, że nie będzie już u nas ani fabryk, ani robotników świadomych swoich praw. Mamy kilka milionów pracowników i pracownic przemysłu, a pod względem liczby zatrudnionych w przemyśle motoryzacyjnym znaleźliśmy się w 2021 r. na trzecim miejscu w Europie – to m.in. efekt przenoszenia zakładów zachodnich marek w poszukiwaniu tańszej siły roboczej.

Ta siła robocza właśnie zaczyna podnosić głowę.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…