Taki przekręt może szokować nawet w Polsce. Sosnowiecka Spółdzielnia Mieszkaniowa „Sokolnia” przekazała za bezcen prywatnemu właścicielowi 111 lokali, w których mieszkali byli pracownicy kopalni i ich rodziny. Sprawą zajęła się prokuratura.
– To jest kryminał, ludzie zostali oszukani tak perfidnie, że to się w głowie nie mieści – mówi jedna z mieszkanek sosnowieckiego osiedla, na którym znajdowały się mieszkania zarządzanie przez „Sokolnię”. Ona akurat miała szczęście, bo zdążyła wykupić swój lokal, zanim szefom spółdzielni przyszedł do głowy pomysł na gangsterski interesik prywatyzacyjny.
Prezes spółdzielni nikomu o tym nie powiedziała i jak gdyby nigdy nic zbierała od mieszkańców zaliczki na poczet wykupu przez nich mieszkań. To była perfidna zagrywka, bo przecież wiedziała, że już dawno zostały sprzedane – mówi w rozmowie z sosnowiecką „Gazetą Wyborczą” pan Damian.
Wspomniana prezes nie doczekała procesu. Zmarła trzy lata temu. Problem jednak pozostał, bo mieszkańcy zamieszkują lokale, w których podwyższono czynsz o 200 proc. Teoretycznie zgodnie z prawem. Ten kto nie mógł zapłacić – żegnał się z mieszkaniem – prowadzone były eksmisje. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że prezes pobierała od lokatorów zaliczki na rzecz wykupu mieszkań, w tym samym czasie dopinając transakcje sprzedaży z prywaciarzami.
Co teraz? Prokuratura zajęła już majątek jednego z oszustów, prowadzone jest postępowanie, a jednocześnie mieszkańcy walczą o odzyskanie prawa do lokali w procesach cywilnych. Czekają ich jednak lata żmudnej batalii, a zdrowia i nerwów nikt im nigdy nie zwróci.