Czy mieszkanie wielkości schowka na buty jest dopuszczalne, jeśli znajdą się na nie chętni? Zdaniem koszalińskiego dewelopera, który oferuje takiej wielkości lokal – jak najbardziej. Innego zdania jest socjolog i aktywista Jan Śpiewak, który na łamach Portalu Strajk wyjaśnił biznesmenowi społeczną szkodliwość jego działań.
Przypomnijmy – trzy dni temu gruchnęła wiadomość, że w Koszalinie firma deweloperska „100-SIO” Synergia oferuje na wynajem mieszkanie o powierzchni 2,5 m2. Projekt lokalu zakładał m.in. umieszczenie sedesu w kabinie prysznicowej, a łózko miałoby się znajdować na mikroskopijnej antresoli.
Grafika przedstawiająca projekt, który już powstał i wedle zapowiedzi dewelopera, niebawem zostanie zasiedlony, wzbudziła mnóstwo emocji w mediach społecznościowych. Jan Śpiewak, aktywista od lat demaskujący przekręty biznesu mieszkaniowego porównał takie mieszkanie do więziennej celi, akcentując, że osadzeni mają do dyspozycji więcej przestrzeni, podobnie jak psy w kojcach, których powierzchnie definiuje ustawa. Socjolog zaznaczył też, że sytuacja w Koszalinie jest pokłosiem dysfunkcji państwa, która przez brak odpowiednich regulacji dopuszcza do takich absurdów. Deweloper bronił się mówiąc, że o wszystkim decyduje rynek, a jeśli zapotrzebowanie na taki lokal jest i ktoś zdecyduje się podpisać umowę najmu, to nie ma żadnego problemu, gdyż mieszkanie w 2,5 metrowym lokalu jest dobrowolne. Krzysztof Stosio, prezes firmy „100-SIO” Synergia, stwierdził też, że „nadmierne regulacje nie są dobre”.
Poprosiliśmy Jana Śpiewaka by skomentował słowa dewelopera.
– Wizja, w której o wszystkim ma decydować wolny rynek, a moralne jest to, co jest zakontraktowane, to byłby bardzo smutny i niesprawiedliwy świat, rodem z anarchokapitalistycznej utopii.
– Mieszkanie jest dobrem, od którego zależna jest ludzka godność, a dostęp do dobrych warunków mieszkaniowych jest prawem człowieka – podkreślił. – Wolny rynek nie działa jeśli chodzi o budownictwo mieszkaniowe. Jeśli zostawimy ten obszar na pastwę sektora prywatnego, to za chwilę mało kogo będzie na porządne mieszkanie, a lokalne będą fatalnej jakości – tłumaczy Śpiewak.
– Schowek na szczotki udający mieszkanie to finalny etap logiki wolnorynkowej. Granica jest coraz bardziej przesuwana, kiedyś nas szokowała 15-metrowa kawalerka, a teraz mam się przyzwyczajać, że dwa i pół metra to warunki, w których można żyć. Są to eksperymenty na ludziach – mówi.
Zdaniem Śpiewaka konieczne są regulacje, które ustalą standardy warunków, które można oferować ludziom pod wynajem.
– Powinny funkcjonować czytelne regulacje, a Komisja Nadzoru Mieszkaniowego powinna zareagować na taki przypadek – uważa aktywista.