Od dłuższego czasu z upodobaniem kolekcjonuję wypowiedzi prominentnych polityków i działaczy związanych z obozem neoliberalnym, którzy nierzadko przenikliwie i celnie opisują przyczyny porażki, jaką ich partia – Platforma Obywatelska – poniosła w ostatnich wyborach. Jedyne, co mnie w tym nieodmiennie dziwi, to fakt, że swoje głębokie przemyślenia uruchomili 25 lat od czasu, kiedy wpierany przez nich ustrój przeorał i zdewastował polskie społeczeństwo. Ostatnio do bogatej kolekcji dołączyłem prof. Andrzeja Friszke, który w jubileuszowym numerze „Polityki” (wszystkiego najlepszego z okazji 60. urodzin!) powiedział: „Myśmy chyba nie dość dobrze przemyśleli, na czym PRL się zasadzała. Przyjęliśmy, że to był totalitarny system, wszechwładza milicji, cenzura, ideologia i właściwie tyle. Tymczasem to był system społeczny, który dla dużej grupy ludzi oznaczał awans i poczucie bezpieczeństwa. Dotyczyło to sfery ekonomii, czyli trwałości pracy, braku bezrobocia, darmowych kolonii dla dzieciaków (…). Ludzi przyzwyczajonych do takiego państwa model gospodarki odrzucił, wepchnął w opozycję”.

No, gratuluję Panu Profesorowi szybkości dochodzenia do tego elementarnego wniosku, który był widoczny już zaraz po pierwszych reformach Balcerowicza. Nie minęło i 25 lat i okazuje się, że PRL to nie tylko czarna dziura, więzienie narodu i przerwa w historii, ale też pewne osiągnięcia społeczne, których nie można pominąć milczeniem, a duża część społeczeństwa się z tym okresem bez wstrętu identyfikuje. Mało tego, wspomina z sentymentem. Prof. Friszke, który zresztą tytuł magistra otrzymał w czasach głębokiej komuny, bo w 1979 roku, pewnie wie o czym mówię.

To jest właśnie ten podstawowy problem tej grupy polityczno-towarzyskiej, że do swoich słusznych wniosków dochodzą ponad dwie dekady po tym, jak opisywane przez nich krytycznie zjawiska nabrały mocy i wyrządziły określone skutki. Ćwierć wieku czarnego PR-u, jaki III RP organizowała niemałym nakładem sił i środków nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. Chodziło im przecież o to, by ludzie całkowicie przekreślili PRL, a wraz z nim swoje przecież życie i doświadczenia , a w zamian wyznawali bezkrytyczną hagiografię nowej, kapitalistycznej Polski.

Skoro zatem tak rozumują zapewne dzisiejsi spóźnieni krytycy błędów i wypaczeń ostatnich 25 lat, to może warto uznać parę rzeczy: że ludzie chcą poczucia bezpieczeństwa pracy, chcą opieki państwa, chcą poczucia pewności jutra. I nawet jak było to organizowane często nieefektywnie i głupio, to jednak było. Nawet te „darmowe kolonie dla dzieciaków”, jak mówi z pewną dozą lekceważenia prof. Friszke. Zapewniam, że warto to uznać. Może pomóc w budowaniu projektu postpisowskiej Polski, który zapewne nastąpi, choć nieprędko, jeśli proces wyciągania wniosków z porażek będzie szedł tak wolno jak do tej pory.

Ale poza tym to też jest wskazówka dla wciąż wykluwającej się młodej lewicy, która przyjmując neoliberalny aparat pojęciowy wciąż drży ze strachu, by nikt broń Boże, nie posądził ich o obronę PRL-u. Ten strach warto porzucić. Skoro nawet wśród liberalnych mentorów następuje zmiana poglądów, to może trzeba się zastanowić nad swoim nieprzejednaniem? Wśród tych, którzy z sentymentem wspominają socjalne oblicze PRL, są potencjalni wyborcy i odrzucanie ich tylko dlatego, że grzeszą metryką i pamięcią jest po prostu niemądre.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
    1. Wypowiedź przy użyciu sloganów propagandowych jest mało warta, wręcz świadczy o niesamodzielności w myśleniu. Chcąc włączyć się w publiczną dyskusję proponuję uruchomić myślenie i rozszerzyć zakres argumentów .

    2. Mora głowa to nie przekręca przysłów tylko dlatego, że nie zna form w nich użytych.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…