Parada Równości odbywała się w Stambule w ostatnim tygodniu czerwca od 2003 r. Nie było jej rok temu – i w tym roku również nie będzie. Podobno marsz LGBT stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego.
Stambulska manifestacja była największym takim wydarzeniem w krajach muzułmańskich. Przechodzący słynną ulicą Istiklal na plac Taksim marsz gromadził tysiące osób LGBT i ich sojuszników opowiadających się za tolerancją i różnorodnością. Dwanaście razy odbył się bez incydentów. Konsolidujący swoją władzę i odwołujący się do islamskiego konserwatyzmu Recep Tayyip Erdogan postanowił jednak rozpędzić nie tylko opozycję parlamentarną, ale również wszelkie alternatywne środowiska. W ubiegłym roku paradę odwołano w ostatniej chwili, a osoby, które mimo wszystko chciały manifestować, rozpędzono. W 2016 r. gubernator Stambułu stwierdził, że wydarzenie planowane na 26 czerwca nie może się odbyć z uwagi na bezpieczeństwo i porządek publiczny.
Uczciwie stawiając sprawę należałoby powiedzieć, że zagrożenie dla bezpieczeństwa stwarzały skrajnie prawicowe organizacje, które od kilku dni odgrażały się organizatorom parady. Zapowiadały, że marsz po prostu rozpędzą, uciekając się do przemocy. Bojówkarze głośno powiedzieli to, co po cichu myśli otoczenie Erdogana – chociaż homoseksualizm w Turcji nie jest karalny, osoby LGBT przyznające się do swojej orientacji spotykają się z dyskryminacją, a nawet przemocą.
Organizatorzy parady zapowiedzieli, że złożą skargę przeciwko gubernatorowi Stambułu, który uniemożliwił obywatelom wypowiedzenie się w ważnej dla nich sprawie. Znając realia erdoganowskiej Turcji można się jednak domyślić, że prędzej to oni zostaną skazani za „naruszanie porządku”.