Niespodzianki nie było: Amerykanie zawetowali wczoraj rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ potępiającą „nieproporcjonalne” użycie siły przeciw manifestantom w Strefie Gazy, gdzie od końca marca zginęły co najmniej 123 osoby a ponad 4 tys. zostało rannych od izraelskich kul. USA sprzeciwiły się postulatowi ustanowienia międzynarodowej ochrony Palestyńczyków: zaproponowały inną rezolucję, w której odpowiedzialność za śmierć i rany manifestantów ponosi nie Izrael, lecz palestyński Hamas administrujący Strefą.
Z powodu amerykańskiego weta upadła negocjowana od dwóch tygodni rezolucja projektu kuwejckiego, która po licznych międzynarodowych poprawkach zwracała się o więcej „środków gwarantujących bezpieczeństwo i ochronę” Palestyńczyków. Według tekstu, sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres miał w ciągu dwóch miesięcy stworzyć „mechanizm ochrony międzynarodowej”.
Ambasadorka amerykańska Nikki Haley określiła tę propozycję jako „bezczelnie jednostronną”. Według niej, to nie izraelska blokada, lecz Hamas jest winien „opłakanych warunków życia w Strefie Gazy”. „Albo popieracie Hamas, albo go nie popieracie. Wasze głosy to powiedzą” – mówiła Haley w swym tradycyjnym, mocnym stylu i ogłosiła weto w imieniu swego kraju. Dyplomacji amerykańskiej, po silnych naciskach, udało się jedynie uzyskać 4 głosy wstrzymujące się: Etiopii, Polski, Wielkiej Brytanii i Holandii, pozostałe 10 państw, w tym Francja, głosowały za.
Pierwszy raz w historii Rady Bezpieczeństwa Stany Zjednoczone zdobyły tylko jeden pozytywny głos dla swego projektu rezolucji – swój własny. 11 państw (w tym Polska) wstrzymało się od głosu, a trzy były przeciw. Nikki Haley natychmiast potępiła to głosowanie: „Oto dowód, że Narody Zjednoczone są tendencyjne w stosunku do Izraela”.