Site icon Portal informacyjny STRAJK

Starsza pani od 17 miesięcy czeka na zaległe pensje. Związkowcy apelują o wsparcie

Protest Inicjatywy Pracowniczej / teleskop

Pani Krystyna Wilk z Poznania nie może się cieszyć spokojną starością, bo brakuje jej środków na realizację podstawowych potrzeb. Spora w tym zasługa pewnego kapitalisty. W 2018 roku firma, która zatrudniała ją jako portierkę nie wypłaciła jej zaległych wynagrodzeń. Minęło prawie półtora roku, a pieniędzy nadal nie otrzymała.

Teraz, gdy epidemia sparaliżowała rynek pracy, dla seniorów i seniorek dorabiających do niskich emerytur nastały trudne czasy. Pani Krystyna Wilk nie może opuszczać domu, co rodzi dramatyczne konsekwencje ekonomiczne. Z pomocą przyszli związkowcy z Inicjatywy Pracowniczej, której seniorka jest członkinią. Założyli zbiórkę, w ramach której można wesprzeć znajdującą się w ciężkim położeniu kobietę.

„W związku z kompletną biernością i opieszałością państwa w obliczu tego systematycznego wyzysku, który dotyka przede wszystkim pracujących na outsourcingu seniorów i seniorki, związek został zmuszony do podjęcia szerokich działań prawnych. Poszkodowani portierzy i portierki stracili zarobki i pracę, a niektórzy z nich znajdują się w trudnej sytuacji materialnej, także ze względów zdrowotnych. Potrzebujemy Waszego wsparcia przede wszystkim w celu sfinansowania obrony prawnej portierek. Zakładamy, że równolegle może się toczyć nawet kilkadziesiąt różnych spraw” – czytamy w opinie kwesty.

Za zebrane środki Pani Krystyna opłaci czynsz, rachunki i koszty opieki medycznej.

Osoby strzegące obiektów poznańskiego Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych zostały oszukane przez zewnętrzną firmę, która ich zatrudniała. Skala nadużyć była porażająca. Jak ustaliła Inicjatywa Pracownicza, zatrudnione osoby zarabiały po 8 zł „na rękę”, a zatem poniżej wynagrodzenia minimalnego, do 28 sierpnia 2018 wszyscy pracownicy byli zatrudnieni na podstawie śmieciówek. O pomstę do nieba woła też bilans godzinowy:  zatrudnieni przepracowywali niekiedy po 250-300 godz. oczywiście bez dodatku za pracę w ponadnormatywnym wymiarze. Wynagrodzenia wpływały na konto z dużym opóźnieniem. Wreszcie – pracodawca nie odprowadzał składek ZUS od pełnej kwoty przekazywanego wynagrodzenia, ale jedynie od 13,70 zł miesięcznie. W ten sposób jeden pracownik miesięcznie tracił (w wynagrodzeniu netto i składkach ZUS) nawet po ponad 1000 zł. Karygodne były również warunki pracy.

– Firma nie zagwarantowała nam ogrzewania, nie mamy mydła, lodówki, papieru toaletowego – wspominała w 2019 roku Krystyna Wilk.

Exit mobile version