Dopiero podczas szczytu NATO obie strony przypomniały sobie o incydencie dyplomatycznym sprzed miesiąca. Obie strony co zrozumiałe, prezentują odmienne interpretacje faktów.

www.flickr.com/photos/pauldineen
www.flickr.com/photos/pauldineen/Ambasada USA w Moskwie

Stany Zjednoczone wydaliły dwóch rosyjskich dyplomatów 17 czerwca, o czym  poinformował dopiero teraz rzecznik Departamentu Stanu John Kirby. Ma to być odpowiedź USA za pobicie amerykańskiego dyplomaty przez rosyjskiego policjanta w okolicach (lub na terenie, jak chcą amerykańskie źródła) ambasady.

Portal Sputnik Polska, powołując się na „The Washington Post”, informuje, że tym dyplomatą jest Daniel van Dyken, trzeci sekretarz wydziału politycznego amerykańskiej misji. MSZ Rosji, ustami Marii Zacharowej twierdzi, że dyplomata sam zaatakował ochroniarza przed budynkiem ambasady, natomiast „The Washington Post” upiera się, że jego źródła po obejrzeniu nagrania incydentu są przekonane, że to ochroniarz zaatakował pierwszy.

Obie strony zgodne są co do jednego: że w istocie jest to agent CIA, który właśnie wracał z zadania i miał być aresztowany przez rosyjskie służby przed gmachem ambasady.

– Wiadomo, że dyplomata jest w rzeczywistości agentem CIA. Tej nocy wracał w przebraniu z operacji wywiadowczej. I albo był mocno tym zdenerwowany, albo po prostu chciał przemknąć niezauważony, dlatego nie pokazał dokumentów dyplomatycznych. Gdy został zatrzymany, rzucił się z pięściami. – powiedziała Zacharowa.

Amerykańscy dziennikarze twierdzą, że atak na pracownika CIA nastąpił na terenie ambasady, co, gdyby okazało się prawdą, oznaczałoby, naruszenie Konwencji Wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r.

Przedstawiciele Kongresu USA próbują wywrzeć nacisk na Departament Stanu, aby odpowiedź Rosji na ten incydent była bardziej zdecydowana, ale najwidoczniej funkcjonariusze Departamentu nie mają ochoty zaogniać sytuacji. Mało tego, jeden z nich powiedział dziennikarzowi „The Washington Post”, że dyplomata siła próbował przedrzeć się przez posterunek rosyjskiej policji i dopiero wtedy został doszło do starcia z rosyjskim funkcjonariuszem.

Na tym przykładzie wyraźnie widać gry i zabawy polityków USA i Rosji. Z jednej strony opisywanie tego incydentu podczas szczytu NATO wyraźnie wskazuje na chęć pogorszenia wzajemnych relacji między państwami, z drugiej jednak Departament  Stanu wyraźnie tonuje nastroje, by nie doprowadzić do sytuacji, która wymknie się spod kontroli i utrudni stały kontakt między obiema stronami

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…