„Widziałam tę kobietę, jak się zataczała, idąc po chodniku. Było z nią naprawdę źle. W miejscu, gdzie wcześniej siedziała, znaleźliśmy butelkę po denaturacie. To oburzające, że służby nic z tym nie robią”, „Kobieta bywa pijana do tego stopnia, że konieczna jest interwencja lekarska. Kilka razy lądowała w szpitalu. Po wytrzeźwieniu wychodziła bez żadnych konsekwencji” – piszą o kobiecie w 8. miesiącu ciąży, chodzącej po poznańskich ulicach, media. Oburzające! Jak to, służby nie mogą komuś zakazać bycia alkoholiczką? Skandal!
Alkoholizm – w przeciwieństwie do np. tzw. „syndromu postaborcyjnego” – jest chorobą według Światowej Organizacji Zdrowia. Można oczywiście przestać pić – chociaż alkoholikiem czy alkoholiczką jest się już ponoć zawsze – ale jak dotąd nie słyszałam, żeby kogoś chcieć za alkoholizm karać nie do końca określonymi „konsekwencjami” (biorąc pod uwagę sposób, w jaki działa polski system prawny – te konsekwencje to prawdopodobnie więzienie). No chyba, że mowa o kobiecie w ciąży. Wtedy tysiąc gardeł zakrzyczy: „Na stos z nią!”. Przy dużym stężeniu denaturatu we krwi będzie się dobrze palić.
Mieszkanka Poznania prawdopodobnie urodzi niepełnosprawne dziecko, cierpiące na tzw. zespół poalkoholowy – jeszcze o tym usłyszymy („Noworodek z 1,5 promila alkoholu we krwi! Pijana matka jest już w areszcie”). Gdyby wady płodu nie były wynikiem spożywania alkoholu, mogłaby ciążę zgodnie z prawem przerwać na jej początkowym etapie (chociaż nie bez trudności, śmieje się nam zza pleców prof. Chazan) – a tak, mimo iż było oczywiste, że powstaną, musi rodzić. Żadną matką nie będzie – jej dziecko najpewniej spędzi życie w placówkach opiekuńczych. Nią samą zajmie się sąd – kiedy noworodek urodzi się z maminym denaturatem we krwi, będzie można już wyciągać „konsekwencje”, za narażenie syna lub córki na niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu może pójść siedzieć nawet na 5 lat.
Pominięcie alkoholizmu ciężarnej jako jednego z powodów umożliwiających legalne usunięcie ciąży w (tfu) „kompromisie aborcyjnym” wydaje się absurdalnym przeoczeniem, dopóki nie przypomnimy sobie, że jego twórcom, tak jak całemu ruchowi pro-life, nie chodzi o niczyje życie – urodzone dzieci matek-alkoholiczek aż tak nikogo nie obchodzą. Chodzi o władzę, a okrzyki „służby nic z tym nie robią” mają służyć wyłącznie dalszemu jej rozszerzaniu.
Demokracja czy demokratura
Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…
ależ pani justyno! pani pisze o eugenice! to poglądy niegodne osoby z „lewicy”! i popieram pani podejście w 100%.
O eugenice można by mówić, gdybym postulowała zmuszanie kogokolwiek do aborcji. Tak nie jest. Uważam jedynie, że w kraju, w którym z powodu choroby alkoholowej nie wolno przerwać ciąży, pastwienie się nad pijącą denaturat ciężarną jest szczytem hipokryzji.
FAS alkoholowy zespół płodowy.