Przeczucie zachodniego totalitaryzmu i powszechnego nadzoru ludności zawarte w książkach Orwella, czy innych wielkich autorów, długo służyło w czasach zimnej wojny do piętnowania byłego bloku socjalistycznego, choć nic tak odpowiada tym wizjom, jak czasy dzisiejsze.
Nawet słowo „wolność”, od zawsze na sztandarach lewicy, stało się podejrzane i piętnowane przez ludzi lewicy jako egoistyczne lub wręcz niebezpieczne, szczególnie w ciągu ostatniego półtora roku. Rewelacje Snowdena czy Assange’a, z reguły nie robią na nich szczególnego wrażenia, gdyż wytworzył się rodzaj konsensusu przenikającego w zasadzie wszystkie oficjalne nurty polityczne:
„nadzór elektroniczny nas nie dotyczy, bo służy do wyławiania złych ludzi”.
W Polsce więc mało kto, a już najmniej lewica, zainteresował się orzeczeniami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) w kwestii skarg, które wpływały po ujawnieniu mechanizmów elektronicznego, masowego nadzoru ludzi zorganizowanego przez imperium amerykańskie i jego wasali. W czasach gdy polska parlamentarna (i nie tylko) lewica ubiega się o zwiększenie kapitalistycznej cenzury i kontroli, by mieć poglądy dyktowane przez Facebook, czy innych prywatnych gigantów współczesnej komunikacji zza oceanu, można to zrozumieć: to coś jak „ukąszenie heglowskie”, „racjonalne” poddanie się „konieczności dziejowej”. Wolność jest teraz be.
Co do skarg, które wpływały do Trybunału od roku 2013, tj. od ujawnienia informacji Edwarda Snowdena o powszechnej inwigilacji elektronicznej wprowadzonej przez USA i Wielką Brytanię na skalę globalną, sędziowie je skomasowali i przez lata studiowali zjawisko na podstawie ujawnionych dokumentów. Ich praca skupiła się na ścisłej współpracy amerykańskiej wywiadowczej agencji globalnego nadzoru NSA z jej brytyjskim odpowiednikiem GHCQ.
Pochylono się np. nad programem Prism, który pozwala imperium przechwytywać dane od wszelkich dostawców internetu, nad amerykańskim programem Upstream, który przejmuje dane z kabli światłowodowych, czy brytyjskim Tempora kradnącym dane z takich kabli między Europą a Ameryką. No i Trybunał orzekł, że Snowden miał rację: wszystko to jest nielegalne i sprzeczne z licznymi przepisami, jak art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który miał zapewniać „prawo do poszanowania życia prywatnego, rodzinnego i komunikacji”.
I co teraz? Ano ściśle rzecz biorąc – nic
Inny europejski sąd (Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej) już dwa razy od rewelacji Snowdena odrzucał unijno-amerykańskie układy komunikacyjne (Safe Harbor i Privacy Shield), gdyż gwałcą one liczne prawa obywateli, ale Unia działa po staremu i dodatkowo ciągle używa „chmur” Amazona i Microsoftu. Komisja Europejska posługuje się programem Microsoft Office 365, mimo licznych ostrzeżeń i nawet śledztwa, które podjęto w tej sprawie. Wszystko działa jak działało, mimo decyzji wymiaru sprawiedliwości i różnych protestów.
Znakiem, że „ukąszenie heglowskie” objęło zresztą sam europejski wymiar sprawiedliwości, jest charakterystyczny „paragraf 22” zawarty w orzeczeniach ETPC z 25 maja piętnujących USA, Wielką Brytanię i Szwecję. Symboliczne zwycięstwo Snowdena jest mocno niekompletne, bo co prawda masowa działalność wywiadów jest nielegalna, ale sama zasada powszechnej inwigilacji jest OK: „Biorąc pod uwagę liczne ryzyka, którym Państwa i współczesne społeczeństwa muszą stawić czoło, odwołanie się do systemu masowej inwigilacji nie jest samo w sobie sprzeczne z Europejską Konwencją Praw Człowieka.” (!)
Czyli jeśli nielegalne działanie jest dyktowane jakimś strachem, to jest legalne. I po co było siedzieć latami nad dokumentami Snowdena?
Wystarczy, oprócz inwigilacji i cenzury, powszechnie stosować strach, by wszystko to stało się oficjalnie dobre i nawet pożądane. Wolność jest passé, wystarczy to tylko zapamiętać.
Ruski stanął okoniem
Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…
Autor słusznie stwierdził, że „przeczucie Orwella służyło w czasach zimnej wojny do piętnowania byłego bloku socjalistycznego”, pozostając przy Orwellu, pojęcie „myślozbrodni” pasuje jak ulał do metod zastraszania z arsenału katolickiego systemu dyscyplinowania poddanych.