“Praca, emerytury i godne życie” to hasło strajku generalnego, który wybuchł w Kraju Basków i baskijskojęzycznym regionie Nawarry.

Plakat zachęcający do udziału w strajku.

Mobilizacja jest masowa. Protestujący domagają się podwyższenia emerytur w związku z rosnącą inflacją, podniesienia płacy minimalnej do 1,2 tys. euro miesięcznie, wprowadzenia 35-godzinnego tygodnia pracy oraz powszechnego i bezpłatnego systemu usług publicznych.

Pracownicy wstrzymali pracę we wszystkich największych fabrykach samochodów. Stanęła produkcja w zakładach Volkswagen i CAF – producenta tramwajów, pociągów i autobusów. Przestały też pracować huty Sidenor i Arcelor Mittal. Zamknięte były też bary, restauracje i bardzo wiele małych przedsiębiorstw. Przez jeden dzień nie działały też szkoły i uniwersytety. Mobilizacja nie ograniczyła się więc do przemysłowej klasy pracowniczej, „tradycyjnie” bardziej skorej do tego typu konfrontacyjnych przedsięwzięć.

Pracownicy kolei nawiązali także kontakt ze swoimi kolegami z Francji i wspólnie z nimi doprowadzili do zablokowania przygranicznej stacji w Hendaye, do której dojeżdżają między innymi francuskie koleje wysokich prędkości TGV, ale także pojazdy kolei baskijskich – EuskoTren i hiszpańskich – RENFE.

Strajkowi towarzyszyły od minionego czwartku, do końca tygodnia, masowe demonstracje. W Bilbao, stolicy Kraju Basków, na ulice wyszło 50 tys. ludzi, w San Sebastian i Pampelunie – 35 tys., w Vitoria Gasteiz – 25 tys. Pikiety organizowane są również dziś.

Strajku jednak nie poparły największe hiszpańskie centrale związkowe – Powszechny Związek Robotników (UGT) i Komisje Robotnicze (CCOO). Obie te organizacje wspierają niedawno utworzony koalicyjny rząd socjaldemokraty Pedro Sancheza.

Jest to pierwszy gabinet koalicyjny utworzonym z socjaldemokratycznej partii PSOE, partii Unidas Podemos oraz przedstawicieli kilku innych centrowo-lewicowych stronnictw. Warto przypomnieć, że jego powstanie było możliwe dzięki temu, że parlamentarzyści dwóch regionalnych formacji separatystycznych – katalońskiej lewicy z ERC (13 deputowanych) oraz baskijskich socjalistów z EH Bildu (5 deputowanych) – wstrzymali się od głosu. W efekcie koalicyjny rząd Sancheza powstał dzięki najmniejszej możliwej większości. Poparło go 167 deputowanych, a przeciwko było 165 z nich.

Zarówno rządzący Hiszpanią socjaldemokraci jak również i przedstawiciele największych związków zawodowych, które nie poparły strajku generalnego w Kraju Basków, zarzucają mu charakter nacjonalistyczny i próby rozbijania jedności państwa.

Strajkujący odpowiadają, że to kłamstwo i zarzucają socjaldemokratycznym politykom, że nowo powstały hiszpański rząd i wspierające go związki zawodowe nie są faktycznie zainteresowane przeprowadzeniem szerokich reform społecznych mających na celu likwidację biedy i drastycznych nierówności, a polityka rządu Sancheza jest w istocie antypracownicza i będzie oznaczać wprowadzanie kolejnych cięć socjalnych.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…