Dziś mija miesiąc od rozpoczęcia głodówki protestacyjnej przez ponad 1,5 tys. palestyńskich więźniów w izraelskich ośrodkach penitencjarnych. Kilka dni temu pierwszy raz adwokaci mogli odwiedzić 39 z nich w więzieniach w Ketziot i Nitzan. Większość z nich nie była w stanie chodzić, ani stać. Wczoraj władze izraelskie przetransportowały do szpitali więziennych prawie 80 osób. Jednocześnie zaostrzyły kary dla tych, którzy słaniają się lub padają podczas porannych apeli.
Palestyńczycy protestują przeciw warunkom uwięzienia, zakazom odwiedzania przez rodziny i trzymaniu ich w więzieniach bez oskarżenia i sądu. Władze izraelskie odmawiają negocjacji, próbują złamać strajk grożąc żywieniem na siłę. Światowe Towarzystwo Medyczne (WMA) – największa organizacja lekarska na świecie zrzeszająca organizacje lekarskie z ponad 100 krajów świata – w swej Deklaracji Maltańskiej określiła siłowe odżywianie więźniów jako „torturę” . Wielu palestyńskich więźniów zmarło na skutek odżywiania siłowego w latach 70 i 80 ub. wieku. W komunikacie przekazanym adwokatom strajkujący określili te projekty jako „próbę egzekucji więźniów”.
W minioną niedzielę władze więzienne przekazały mediom wideo, na którym widać, jak przywódca strajku Marwan Barghuti („palestyński Mandela”) je cukierki. W jego celi kamery są zainstalowane od 15 lat. Izraelski minister bezpieczeństwa publicznego Gilad Erdan, który dwa lata temu wprowadził przepisy o siłowym żywieniu, powiedział, że „głodówka palestyńskich więźniów nie ma nic wspólnego z warunkami więziennymi, a wszystko z interesem politycznym Marwana Barghutiego”. Jeden z więźniów przeniesionych do szpitala przekazał wiadomość, że Barghuti zdecydował przestać pić wodę.