Wczoraj, w czasie 24-godzinnego strajku całe Ateny zostały zablokowane. Grecy protestowali przeciw nowej reformie, która przedłuża po prostu narzucone redukcje emerytur z czasów kryzysu w latach 2010-2018. Nie funkcjonował transport publiczny (metro, autobusy, tramwaje i trolejbusy), stanęły porty, ludzie wyszli na ulice.
Projekt neoliberalnej reformy ma pogłębić obniżki emerytur, które spadły w czasach kryzysu o 20 do 60 proc. Na transparentach manifestantów: „Dość masakry systemu socjalnego!”. Ludzie skandowali „Żadnego cięcia emerytur!”- obniżki w poprzednich latach wtrąciły miliony Greków w nędzę. Nowy, prawicowy rząd grecki planuje dalszą pauperyzację najuboższych, by zwiększyć dochody najbogatszych.
Do podobnych manifestacji doszło w Salonikach i innych grackich miastach. Projekt nowej ustawy emerytalnej ma być przegłosowany w parlamencie pojutrze. W przeciwieństwie do związków zawodowych, rząd utrzymuje, że emeryci zyskają, bo zmniejszono obniżki dla tych, którzy zechcą dodatkowo pracować.
Wcześniejsze reformy, podyktowane przez międzynarodowe instytucje finansowe, doprowadziły do likwidacji licznych kas ubezpieczeń socjalnych i podwyższyły wiek emerytalny do 67 lat, podczas gdy wśród najstarszych panuje dotkliwe bezrobocie. Strajk generalny w październiku, obejmujący sektor prywatny i publiczny, niewiele dał: „liberalizacja” rynku pracy, tj. kolejne ułatwienia zwolnień z pracy, wprowadzona przez prawicę już funkcjonuje. Dla premiera Kyriakosa Mitsotakisa miał to być sposób na przyciągnięcie inwestycji zagranicznych, który póki co nie działa.