Obecnie w Polsce na tle epidemii Covid19 wykształciły się pewne oddolne, spontaniczne ruchy protestacyjne. Niektórzy próbują widzieć w tym zjawisku przeszczepienie formuły „żółtych kamizelek” na polski grunt. Ta nić powiązania jest głównie wskazywana w kontekście sposobu organizacji – facebookowych grupek. Obraz klasowy tej formacji jest jednak z gruntu różny od francuskiego ruchu.
To, co we Francji było proletariackie, w Polsce nabrało burżuazyjno-kułackiego kolorytu. To, co broniło przywilejów socjalnych wypracowanych przez ministrów Komunistycznej Partii Francji w okresie powojennym, u nas przybrało formę agresywnej żebraniny.
Co pocieszające to fakt, że górnicy, a więc stricte klasa robotnicza odmówiła udziału w tych protestach. To pokazuje, że klasowa narracja burżuazji, która zawiera się w samej nazwie ruchu, która wprost wskazuje dla kogo i przez kogo jest on organizowany oddziałuje na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Odpowiedzią na rozbudzanie klasowej świadomości burżuazji jest wybudzanie proletariuszy. Nie pozostaje nic innego niż temu przyklasnąć.
Jakie są owoce tych „strajków”? Na sobotnim zgromadzeniu (16.05.2020) aresztowano 380 osób.
Główna przyczyna takich „zbiorów” jest dość oczywista. Burżuazja nie posiada żadnego instynktu obywatelskiego – propaguje ona indywidualizm, ignoruje warunki epidemii, omija wszelkie normy prewencyjne, nie nosi masek, nie przestrzega dystansu. Podchodzą i plują na policjantów przez co mogą ich zarazić. Nie pozostaje nam nic innego niż sparafrazowanie liberalnego sloganu – wasza wolność kończy się tam, gdzie zaczynacie zarażać osoby postronne. Innym kompletnie zagadnieniem jest to, że ci przedsiębiorcy reprezentują pełną gamę tzw. szuryzmu. Mamy tam i antyszczepionkowców, i wirusodenalistów, i teoretyków spiskowych od 5G. Można to wiązać z partyjną obudową ruchu – zarówno popierająca to burżuazyjno-reakcyjna Konfederacja, jak i organizujący go Paweł Tanajno słynną ze sceptycyzmu wobec nauki, logiki i rozumu.
Jednak o co chodzi tym „strajkującym”? Hasłami przewodnimi są: odmrożenie gospodarki i rekompensaty.
Innymi słowy, prywaciarze domagają się rzucenia swoich pracowników na front wirusowy, na narażanie ich zdrowia. Ciężko tu mówić o jakimkolwiek pomyślunku, bo jeśli za uzasadnienie takich działań ma służyć spadek obrotów firm, to jak pokazują doświadczenia krajów, które w gruncie rzeczy nie zastosowały kwarantanny, w warunkach zmasowanej kampanii medialnej i toczącej się kwarantanny w krajach sąsiednich klienci nie są skłoni zamawiać wyjazdów w biurach podróży, ani organizować koncertów. Czyli spadek obrotów następuje niezależnie od działania rządu.
Pokazuje to dobrze przykład Szwecji, gdzie system medyczny został sponiewierany przez rządy prawicy w latach 2006-2014, zaś obecnie panująca partia socjalzdrajców nic z tym nie zrobiła. Żeby przykryć niewydolność systemu medycznego, zaniechano kwarantanny. Czy to uchroniło prywaciarzy od spadku zysków, czy może rząd, jak przekonują liberałowie nie uruchomił programu dotacji? Nic bardziej mylnego, Szwecja wdrożyła szeroki program interwencyjny – tak samo jak każda gospodarka na świecie. Dlatego główne uzasadnienie odmrożenia gospodarki wygląda po prostu na przykład burżuazyjnej niefrasobliwości.
Zaś jeżeli chodzi o rekompensaty za kryzys kapitalizmu – obecny rząd Prawa i Sprawiedliwości oddał polskiej burżuazji wielką przysługę poprzez ogłoszenie kwarantanny. Tym samym wszelkie spadki obrotów i zysków uzasadnia się nie przez występujący obiektywnie na świecie kryzys kapitalizmu, ale przez niecne działania rządu. Można więc kontynuować sprzedawanie liberalnej baśni z mchu i wodorostów o odwiecznym konflikcie biznesu z państwem. Ta narracja o uciskaniu prywaciarzy jest na tyle silna, że nawet Komunistyczna Partia Polski poparła pomysł rekompensat. Partia, która ma w programie wpisane znacjonalizowanie i scentralizowanie wszystkich środków produkcji domaga się w warunkach kryzysu zastosowania tępego interwencjonizmu, żeby utrzymać rozdrobnioną prywatną własność środków produkcji.
Tym samym „awangarda proletariatu” zaproponowała, żeby prywaciarze oprócz wyzysku siły roboczej również mogli pobierać de facto rentę państwową. Jest to forma gospodarcza określana zazwyczaj kapitalizmem państwowym. Różnica jednak jest taka, że kiedy czyta się analizy uzasadniające taką formę kapitalizmu to zazwyczaj można usłyszeć argumenty o powszechnej pożyteczności i obligatoryjności wielkich kapitalistycznych przedsiębiorstw. Ciągła ekspansja gospodarki kapitalistycznej czyni kapitalistów zakładnikami konkurencji i tym samym po opanowaniu jednej branży starają się oni rozlać na inne branże, a ostatecznie na zagraniczne rynki. Opisał to świetnie Lenin w książce „Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu”, szczerze polecam.
Ostatecznie więc w gospodarce wytwarza się potężne kombinowane przedsiębiorstwo, które wiąże ze sobą mrowie małych firm, banków, a ostatecznie i ugrupowań politycznych. Gdyby więc doszło do plajty wskutek kryzysu kapitalizmu, to spowodowałoby efekt domina i zupełne zrujnowanie całej konstrukcji. Dlatego państwo kapitalistyczne wchodzi do akcji i taką firmę dotuje, żeby uniknąć kosztów społecznych, które by przewyższyły wartość interwencji.
Jednak w Polsce mamy inną sytuację. W naszym kraju nie ma takich przedsiębiorstw. Cały program rekompensat jest skierowany na utrzymywanie tych najmniej istotnych firm. I w tym objawia się cała patologia próby budowania „polskiej drogi do kapitalizmu państwowego”. Obecnie proponuje się zaciągnięcie na rentę państwową całego mrowia „januszy biznesu”, często z najmniej użytecznych branż.
Jeżeli zaś chodzi o Agrounię, która włączyła się w „strajk” – całkowicie nie rozumiem po co oni protestują. Obecnie zbliża się susza, ceny żywności na rynkach zagranicznych stale rosną, więc kułacy świetnie się obławiają przez wywożenie żywności z kraju. Wiadomo, że dolar i euro nie śmierdzą. Powinni wręcz pocałować Morawieckiego w rękę, że wobec zagrożenia brakiem żywności w kraju rząd jeszcze nie zakazał eksportu, tak jak zrobiły to władze Kazachstanu, Ukrainy i Pakistanu.
Przechodząc do podsumowania.
Jeżeli komuś nagle po 30 latach polskiego kapitalizmu zaczęło przeszkadzać bezrobocie, niepewność dochodu, anarchia gospodarcza i widmo plajty, to NACJONALIZACJA jest odpowiedzią na wasze zmartwienia. Jest to o wiele lepsze rozwiązanie niż proinflacyjna polityka dawania kasy na prawo i lewo. Niezależnie bowiem od proponowanych rozwiązań to zwiększanie podaży pieniądza nie wydaje się stosownym. Należy dążyć do takich metod odbudowy, gdzie zostanie zachowany silny reżim walutowy, szczególnie że nie wiadomo jak zachowa się złotówka wobec masowego dodruku wszystkich walut na świecie. Odbudowa kraju po epidemii powinna opierać się na środkach nie pośrednich, jak ulgi i dotacje, ale na bezpośrednich jak unarodowienie zakładów pracy i przejście w miarę możliwości na wstępny etap budowania gospodarki planowej.
Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Odrodzenie Komunizmu.