Eskalacja przemocy nastąpiła w piątek. Znaczna większość ofiar śmiertelnych padła po stronie palestyńskiej z racji użycia przez Izrael lotnictwa i bezpardonowego ostrzału gęsto zaludnionych obszarów. Nie doszło na razie do pełnowymiarowej wojny przeciwko Gazie, jak w 2014 roku.
Trzydniowa wymiana ognia między wojskiem Izraela a Hamasem i Islamskim Dżihadem doprowadziła do śmierci 25 Palestyńczyków w Strefie Gazy i czterech izraelskich cywili na terytoriach do niej przylegających. W poniedziałek nad ranem strona palestyńska poinformowała o wynegocjowaniu zawieszenia broni. Izraelczycy tego nie potwierdzili, lecz to akurat mieści się w ich zwyczaju – nie komentują informacji o wstrzymaniu wymiany ognia. Faktem jest, że po oświadczeniu Palestyńczyków do walk już nie dochodzi.
Eskalacja przemocy rozpoczęła się w piątek, kiedy zgodnie nasiliły się protesty u granic Strefy Gazy. Izraelskie wojsko zabiło wtedy cztery osoby, w tym dwóch cywili, tłumacząc to rzekomym zastrzeleniem dwóch żołnierzy przez palestyńskiego snajpera. Hamas i Islamski Dżihad odpowiedziały ogniem rakietowym skierowanym w stronę nielegalnych izraelskich osiedli. Większość pocisków – spośród w sumie kilkuset – została przechwycona przez system ochrony powietrznej.
Przez dwa dni Izrael z powietrza i ziemi bezlitośnie bombardował gęsto zaludnione terytoria Strefy łącznie z samym miastem Gaza. Premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył w niedzielę, że osobiście rozkazał kontynuować ostrzał. W centrum miasta zabity został Hamid al Chodari, jeden z dowódców rządzącego enklawą Hamasu. Światowe media skupiły się przede wszystkim na śmierci 14-miesięcznej dziewczynki Sebby i jej ciężarnej matki.
Na przyjęcie zawieszenie broni mógł mieć wpływ fakt, że w poniedziałek rozpoczyna się święty dla Muzułmanów miesiąc Ramadan. Izrael z kolei przygotowuje się do organizacji konkursu Eurowizji w Tel Awiwie, który odbędzie się w dniach 14-18 maja. Ofensywa na Strefę Gazy byłaby wówczas katastrofalna wizerunkowo. Niezależnie od tego międzynarodowy festiwal w Izraelu znajduje się w ogniu ostrej krytyki z powodu otwartego łamania praw człowieka i polityki ocierającej się o ludobójstwo ze strony tego państwa wobec narodu palestyńskiego znajdującego się pod izraelską okupacją, co potwierdza ONZ.
Na siłę ostrzały rakietowego ze strony Hamasu i Islamskiego Dżihadu mogło mieć wpływ nieprzejednanie Izraela w postępującej izolacji Strefy Gazy powodującej głód, brak paliwa, elektryczności i środków medycznych. Służba zdrowia w enklawie przestała praktycznie funkcjonować. Całą pomoc humanitarną wycofały Stany Zjednoczone, które prowadzą politykę jednoznacznie sprzyjającą Izraelowi. W ciągu ostatnich dni prezydent Donald Trump zająć oficjalnie całkowicie proizraelskie stanowisko, ostrzegając, że stosowanie przemocy przyniesie Palestyńczykom “jedynie większe cierpienie”. W tej sytuacji Izrael czuje się bezkarny, mimo narastającej krytyki ze strony ONZ.
– Izraelscy okupanci muszą sobie uświadomić jedno: ruch oporu nie zaakceptuje skazywania Palestyńczyków na cierpienie bez końca – powiedział rzecznik Hamasu komentując ostrzał odwetowy ze strony swojej organizacji.
Portal Middle East Eye cytuje Hagara, Izraelczyka, który opuścił Maszaw Netiwm HaAsara, izraelskie osiedle najbliższe Strefie Gazy:
– To jakieś szaleństwo. My mamy możliwość ucieczki. Oni nie mają dokąd uciec.