268 tysięcy lokali mieszkalnych znajdzie się fazie budowy w 2020 roku. Kapitaliści odtrąbili to jako sukces i trudno im się dziwić – zyski firm deweloperskich osiągnęły w ubiegłym roku rekordowy poziom. W znacznie gorszej sytuacji są obywatele, którzy są zmuszeni płacić za kupno bajońskie sumy.
„W najlepszych latach III RP liczba oddawanych mieszkań nie przekroczyła tej za Gierka. Wtedy podchodziło pod trzysta tysięcy rocznie, teraz ledwie przebiliśmy dwieście” – powiedział w niedawnym wywiadzie dla „Wyborczej” Adrian Zandberg.
Okazuje się, że w bieżącym roku deweloperka jedynie zbliżyła się do liczby z czasów największej świetności Polski Ludowej.
Z opublikowanych przez GUS danych wynika, że budownictwo mieszkaniowe rozwija się szybko. W ciągu 12 miesięcy 2019 roku rozpoczęto budowę aż 237,3 tys. mieszkań. To o 7 proc. więcej niż w 2018 roku i o prawie 22 proc. więcej niż u szczytu ostatniego budowlanego boomu (2008 r.).
– Przeważnie główna uwaga skupia się jednak na informacjach o liczbie mieszkań oddawanych do użytkowania, czyli budowach zakończonych sukcesem. W tym wypadku także mamy do czynienia z poprawieniem ubiegłorocznego wyniku. W 2019 roku oddano bowiem do użytkowania 207,2 tysięcy nieruchomości. To o prawie 12 proc. więcej niż w 2018 roku – komentuje Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments
Nieźle wyglądają też perspektywy sektora budownictwa. O tym może świadczyć liczba otrzymywanych przez inwestorów pozwoleń na budowę. To dopiero one przekładać się będą na rozpoczęte inwestycje, a w konsekwencji po przeważnie 2-5 latach oddawaniem mieszkań do użytkowania. W tym obszarze także mamy do czynienia z rekordem.
– W 2019 roku wydane zostały pozwolenia na budowę 268,5 tys. mieszkań. To o ponad 4 proc. więcej niż przed rokiem, ale też o prawie 6 proc. więcej niż u szczytu ostatniego boomu budowlanego (2008 rok) – wylicza Bartosz Turek.
Kapitaliści liczą rekordowe zyski. W sumie czołówka giełdowych deweloperów mieszkaniowych zarobiła w ub. roku na czysto 1054 mln zł. Oznacza to to wynik lepszy od osiągniętego w 2017 roku o dokładnie jedną piątą.
Czy oznacza to dobrą wiadomość również dla społeczeństwa? W żadnym wypadku. Ceny mieszkań osiągają horrendalny poziom. NBP między lipcem i wrześniem wziął pod lupę ceny używanych mieszkań w największych miastach Polski. Średnio okazały się o prawie 12 proc. wyższe niż przed rokiem. Najwięcej za metr kwadratowy trzeba dać w Warszawie. To już niemal 9 tys. zł, a więc o 13 proc. więcej niż przed rokiem. Kolejne są Trójmiasto i Kraków, gdzie średnie stawki przekraczają 7 tys. zł. Największe podwyżki widać za to w Poznaniu i Szczecinie – przekraczają 15 proc. Tam trzeba się liczyć z cenami na poziomie odpowiednio 6,2 tys. zł i 5,4 tys. zł.