Kategoryczny zakaz spożywania wody pochodzącej z jednego z wodociągów wydał Państwowy Powiatowy Inspektorat Sanitarny w Kielcach. Na terenie objętym restrykcją dochodzi do sytuacji znanej chociażby z amerykańskiego miasta Flint, gdzie mieszkańcy musieli zaopatrywać się w wodę butelkową, bo z ich kranów leciała zatruta ciecz.
Groźna sytuacja ma miejsce w gminie Miedziana Góra. Zakaz dotyczy wody z ujęcia Ćmińsk-Bobrza, w której wykryto zanieczyszczenia mikrobiologiczne oraz przekroczony poziom metali ciężkich.
Zakaz spożywania wody dotyczy mieszkańców miejscowości Kostomłoty Pierwsze, Kostomłoty Drugie, Miedziana Góra, Cisowa, Tumlin-Podgród, Tumlin-Wykleń, Przyjmo, Bobrza-Porzecze i Ćmińsk oraz części miejscowosci Bugaj w gminie Strawczyn.
Jak czytamy na stronie Urzędu Gminy Miedziana Góra, rozpoczęto już ustalanie przyczyn zanieczyszczenia, wysłano też próbki wody do badań. W czwartek przekazano, że mieszkańcy mogli zgłaszać się po butelkowaną wodę do sołtysów. Udostępniano ją także z samochodów przystosowanych do transportu wody. Jak na razie jest ona dystrybuowana bezpłatnie.
Niebezpieczeństwo, które dotknęło mieszkańców Miedzianej Góry nasuwa analogie z amerykańskim miastem Flint (stan Michigan), które w 2016 roku znalazło się na ustach całej Ameryki po tym, jak okazało się, że w miejskim systemie wodociągowym zamiast wody płynie ciecz skażona związkami ołowiu. Okazało się, że przyczyną takiego staniu rzeczy jest decyzja stanowego departamentu środowiska, który w 2014 roku, w ramach polityki austerity nakazał zmianę ujęcia – zamiast znakomitej jakościowo wody, pochodzącej z polodowcowego jeziora Huron, zaczęto dostarczać do kranów szambo z miejscowej rzeki – River Flint, którą od dobrych stu lat wzbogacały odpady z pobliskich fabryk koncernów General Motors i DuPont. Wściekłość mieszkańców sięgnęła zenitu, kiedy doszło do wycieku korespondencji wysokich rangą urzędników biura gubernatora, z której wynikało, że władze wiedziały o zagrożeniu już od co najmniej sześciu miesięcy.