Policja zatrzymała kilka uczestniczek pikiety przeciwko zmianom w ustawie antyaborcyjnej. Mundurowi uznali, że ich mikrozgromadzenie zakłócało przebieg „Marszu dla Życia”, mimo że kobiety jedynie stały z rozwiniętym transparentem.
Skandal miał miejsce podczas XIV „Marszu dla Życia” w Szczecinie, imprezy organizowanej corocznie przez środowiska miłośników ludzkich zarodków i przeciwników praw kobiet. Na poboczu, przy trasie pochodu, ustawiła się grupa aktywistek, które chciały zaprotestować przeciwko planowanym przez rząd PiS planom zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Dziewczyny zaprezentowały baner z napisem „Martwa dziecka nie urodzę”. Wkrótce zostały osaczone przez kipiących nienawiścią zwolenników ochrony życia od momentu poczęcia. „Prolajfersi” byli agresywni i miotali wulgarnymi wyzwiskami . I nie tylko.
– Byli agresywni. W naszą stronę poleciały strasznie obraźliwe wyrazy. Słowo mordercy było najłagodniejsze. Ktoś rzucił psią kupą. Uderzyła w transparent – relacjonuje jedna ze uczestniczek kontrdemonstracji. Jej słowa potwierdza dziennikarz lokalnej „Gazety Wyborczej”, Adam Zadworny. „Do dziewcząt podbiegło natychmiast kilku wysportowanych uczestników marszu, którzy najwyraźniej wzięli sobie do serca myśl przewodnią „Waleczne serce”. Wśród nich agresją słowną wobec dziewcząt i uwieczniających je fotoreporterów wyróżniał się ten w kurtce ratownika medycznego. Zareagowali cywilni policjanci, którzy nie dopuścili do tego, aby ktoś z miłośników życia skrzywdził myślące inaczej” – czytamy w jego relacji.
W tej sytuacji normalną reakcją policji powinno być zapewnienie bezpieczeństwa zaatakowanym aktywistkom. Tymczasem mundurowi zachowali się tak, jakby to one były winne całemu zdarzeniu. Działaczki zostały poproszone do radiowozu, tam funkcjonariusze skonfiskowali im transparenty (jako dowody), a następnie zostały przewiezione na przesłuchanie na komendę.
– Nie rozumiem tej sytuacji. To przecież te młode kobiety były ofiarami. To w ich stronę poleciały niecenzuralne słowa i nie tylko. To one zostały zaatakowane – mówi Bogna Czałczyńska, działaczka grupy „Dziewuchy dziewuchom”, która koordynuje protesty przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego w Szczecinie.
Krytycznie o reakcji policji wypowiada się również prof. Monika Płatek – To działania nękające i zastraszające – mówi karnistka w rozmowie z „GW”. – Policja tak chętnie nie przywołuje do porządku narodowców, którzy krzyczą, kogo będą zabijać, a kogo wieszać. Kobiety są tą grupą, którą najłatwiej dyscyplinować, na której ćwiczy się moc państwa. Władza, która nęka najsłabszych, pokazuje, że sama tej siły nie ma.