Zakończony wczoraj szczyt w Berlinie, który skupił przedstawicieli 11 krajów, by radzić nad osiągnięciem pokoju w Libii, nie przyniósł wielkiego przełomu. ONZ ma nadzieję, że wzmocni on zawieszenie broni zawarte tydzień temu w Moskwie, lecz dialog między dwoma zwalczającymi się libijskimi rządami pozostaje jedynie hipotetyczny.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel, gospodarz szczytu, bardzo skromnie określiła jego wynik jako „mały krok do przodu”. Szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo zaryzykował zdanie o „pewnym postępie”, a jego rosyjski odpowiednik Siergiej Ławrow dodał, że konferencja była „użyteczna”, lecz zauważył: „Jest jasne, że nie udało się na razie rozpocząć poważnego i stałego dialogu między stronami konfliktu.”
Podobnie jak w Moskwie, libijskie delegacje rządowe nie chciały przebywać w jednym pomieszczeniu. Stronami krwawego konfliktu są tzw. rząd wschodni (z Benghazi) – pod przywództwem marszałka Chalify Haftara, i tzw. rząd oficjalny (uznany przez ONZ), zachodni, z Trypolisu, z premierem Fajizem as-Saradżem. Haftara popierają po cichu Stany Zjednoczone, Rosja, Francja, Egipt i Arabia Saudyjska, a as-Saradża otwarcie wspomagają Turcja i Katar. Od kwietnia zeszłego roku wojska marszałka Haftara próbują zdobyć Trypolis, jak dotąd bezskutecznie.
Szef ONZ Antonio Guterres ucieszył się, że uczestnicy szczytu zadeklarowali, że nie ma dla Libii rozwiązania zbrojnego i że nie będą już mieszać się w sprawy libijskie. Obiecali też przestrzegać embarga na broń dla Libii, którego bodaj nikt nie traktuje poważnie od czasu katastrofy spowodowanej likwidacją przez NATO państwa libijskiego w 2011 r. Od tego czasu wiele państw jest zainteresowanych libijską ropą, podczas gdy kraj jest pogrążony w chaosie i przemocy. Bezpośrednio przed berlińskim szczytem wojska Haftara zablokowały libijski eksport ropy, co przyczyniło się już do niewielkiego wzrostu cen tego surowca na świecie.
Była też mowa o ewentualnym wysłaniu do Libii międzynarodowych wojsk rozjemczych, co stoi w sprzeczności z „nie mieszaniem się w sprawy libijskie”. Żadnej konkretnej decyzji nie podjęto. Turcja nie przestała wysyłać do Trypolisu syryjskich dżihadystów, co bardzo niepokoi w Europie. Unia jednak ma bardzo ograniczony wpływ na decyzje krajów NATO.
W terenie moskiewskie zawieszenie broni pozostaje bardzo kruche. Intensywność walk rzeczywiście osłabła, lecz nie ma pewności, czy ten stan długo się utrzyma.