Między XVI a XVIII wiekiem w Szkocji osądzono i skazano na śmierć tysiące kobiet oskarżonych o czary. Szkocki parlament przygotował ustawę, która ma im pośmiertnie zwrócić honor i oficjalnie orzec niewinność, by oczyścić pamięć o nich i w ten sposób przyczynić się do równouprawnienia kobiet oraz… niepodległości Szkocji.
Kilka wieków temu uważano na ogół, że jeśli kobiety są czarujące, to się źle odbija na wielkości zbiorów, zmienia ludzi w sowy lub żaby, albo umieszcza im diabła za skórą. Oskarżenia o czary były czymś wręcz banalnym, a jeśli kościelne lub cywilne sądy uznały jakąś kobietę za winną, państwo karało ją śmiercią na stosie lub przez powieszenie, nierzadko z dodatkiem poprzedzających tortur. Historycy mówią o 50, może nawet 100 tysiącach kobiet skazanych na śmierć w Europie.
Szkocja była bardzo gorliwa w tym dziele i chociaż w Stanach „czarownice z Salem” uznano za niewinne już 20 lat temu, Szkoci dopiero teraz chcą naprawić historyczny błąd, choćby było to bardzo symboliczne. Zaczęło się dwa lata temu, od deklaracji stowarzyszenia Czarownice Szkocji, domagającego się od państwa przejrzenia starych dokumentów, orzeczenia o niewinności i ułaskawienia szkockich czarownic. Do tego, współczesne czarownice pragną, by powstał narodowy pomnik kobiet niesprawiedliwie oskarżonych.
Kampania Czarownic Szkocji została usłyszana. W końcu poparła ją też szkocka premier Nicola Sturgeon, szefowa Szkockiej Partii Narodowej (SNP), co nadało jej bieg polityczny. Sturgeon uważa, że uczczenie czarownic dodatkowo odróżni Szkocję od Anglii, od której jej partia chce się oderwać. Złożony projekt ustawy z ok. trzema tysiącami odnalezionych do tej pory nazwisk kobiet ma być ostatecznie przegłosowany do lata.
Stowarzyszenia kobiece mają nadzieję, że ustawa wywrze nacisk na kraje, gdzie do tej pory istnieje w kodeksie karnym przestępstwo czarów. Nie we wszystkich te przepisy się stosuje, ale np. w Nigerii, Tanzanii, Indiach, czy w Papui Nowej Gwinei to się jednak zdarza.