W panujące „standardy” mówienia o uchodźcach i migrantach wpisał się archimandryta Gabriel – jeden z najbardziej szanowanych przez wiernych prawosławnych duchownych w kraju. Jego słowa oburzyły słuchaczy.
5 października w białostockim kinie „Forum” odbył się pokaz filmu dokumentalnego „Bieżeńcy 1915-1922” w reżyserii Jerzego Kaliny. To obraz niezwykle ważny dla społeczności prawosławnych w Polsce – pokazuje, jak w 1915 r. na polecenie władz carskich ludność prawosławna z Podlasia i Lubelszczyzny została ewakuowana w głąb Rosji (aby można było zastosować taktykę spalonej ziemi), jak ludzie ci zostali przyjęci, jak część postanowiła pozostać na nowym miejscu, a inni powracali na ojczystą ziemię. Te skomplikowane, często tragiczne historie dla większości polskich prawosławnych są historiami rodzinnymi.
Obecny w kinie archimandryta Gabriel, przełożony jedynej w Polsce prawosławnej pustelni w Odrynkach, w dyskusji po seansie mówił jednak o innych uchodźcach. Skomentował napływ Syryjczyków do Europy, stwierdzając, że przyjeżdżają dla socjalu. Nazwał ich insektami i wszami. Większym zrozumieniem, czym jest chrześcijański stosunek do drugiego człowieka, wykazała się widownia, reagując na powyższe słowa buczeniem. Od komentarza odciął się również reżyser „Bieżeńców”.
Taki „udział w dyskusji” smuci tym bardziej, że do tej pory prawosławni duchowni w Polsce nie włączali się do nakręcania spirali niechęci wobec migrantów i uchodźców. Wręcz odwrotnie – kierujący diecezją białostocko-gdańską arcybiskup Jakub bardzo wyraźnie stwierdził w wydanym w styczniu liście bożonarodzeniowym, że przyjmowanie tych ludzi, także obcych religijnie, oraz udzielaniem im pomocy jest chrześcijańskim obowiązkiem wynikającym z Ewangelii, nawet jeśli europejskim chrześcijanom wydaje się to trudne czy paradoksalne.
Z wyraźnym rozczarowaniem sprawę skomentował również Grzegorz Janoszka z podlaskiego okręgu Razem.