Site icon Portal informacyjny STRAJK

Sztuczne kwiaty polskie

Nasza palma narodowa, przed wymianą. screen

Do tej pory straciliśmy prawie 0,000005 narodu. To dużo, czy mało? Epidemia uderzyła Polaków jakby słabiej niż u rekordzistów, ale wystarczająco, by postawić pytanie o nasze traktowanie śmierci. Wielkanoc to oczywiście święto zmartwychwstania, triumfalnego pokonania jej, wbrew naturze. Chrześcijaństwo ma się rozumieć nie wyeliminowało śmierci, jej symbol tkwi w jego logo. Ale w jakiś sposób kapitalizm próbuje jej zaprzeczać lub najwyżej sprowadzać do towaru. Polacy, wraz z transformacją ustrojową, poszli tą drogą, co widać na cmentarzach.

Na cmentarze kapitalizm przyszedł do nas z Dalekiego Wschodu, z Chin, w postaci lampionów. Świece i znicze zostały nagle powszechnie zapakowane, ogień uwięziony, dla własnego bezpieczeństwa oczywiście, by nie gasł. Zniknęły widowiskowe cmentarne łuny jak z Dziadów, zrobiło się grzeczniej, dyskretniej. Ogień, symbol życia, został odcięty od życia, od deszczu, czy wiatru, symbolu zmiennego losu, który mógłby go przedwcześnie zdmuchnąć, jak to bywa w rzeczywistości. Dawna metafora cmentarnych płomyków została zapomniana.

Narodowe palenie tęczy na Placu Zbawiciela, screen.

Opakowania dla chybotliwego ognia stały się po latach monstrualne, zdobione, podświetlane elektrycznie nawet. To już nie lampiony, to maszyny do wytwarzania sztucznej wieczności, symbol odrzucenia przemijania. Wraz z chińskimi lampionami na naszych cmentarzach upowszechniły sie sztuczne kwiaty, plastykowe, w żywych kolorach. Zwykłe, ucięte kwiaty umierają, bardzo widocznie przemijają, a te nie. Pod maską praktycyzmu życie kwiatu-nie kwiatu zostało uwięzione w stałej formie, uwiecznione, by odegnać śmierć, nie uznawać jej z pomocą tej symulacji.

Widziałem cmentarz z pięknymi drzewami, gdzie ludzie podcinali pnie, wlewali w drzewne żyły trucizny, bo liście i igły opadające na płyty o wysokim połysku mogły nasunąć na myśl przemijanie. Groby muszą być wymyte jak mercedesy, nienagannie błyszczące, na świadectwo ciągle świeżej, wiecznej pamięci. Kilka razy dostrzegłem powstające zamiast drzew konstrukcje estetyczne nad grobami, druciane, w formie „łuków Karwowskiego”, z powtykanymi plastykowymi kwiatami.

Pamiętam, kiedy na stołecznym Palcu Zbawiciela pojawił się łuk „tęczy” ze sztucznych kwiatów, widziałem w tym przebicie się bardzo silnej, nowej ludowej kultury cmentarnej w środowisko ściśle wielkomiejskie, jakby „lud wszedł do śródmieścia”. Wiadomo jednak, że „tęcza”, odpowiednie ułożenie sztucznych kwiatków, jest obciążone innymi symbolami, do Tanatos dobija Eros, pojawiła się kwestia społecznych tabu itd. Parę razy poszła z dymem, bo w istocie naruszała tabu śmierci, była nie na swoim miejscu.

trumbl

Co innego plastikowa palma w Al. Jerozolimskich, pośrodku stolicy. To poniekąd na pamiątkę naszych Żydów, tłumaczyła artystka – czyli czysta funkcja sztucznej zieleni cmentarnej została zachowana, wszystkim się podobało. Rok, czy dwa lata temu, palma zwiędła, mimo oczekiwanej wieczności, lecz na szczęście zachowano maszynę-matrycę do nieskończonej reprodukcji symulowanych palm. Nasza palma zawsze może zmartwychwstać.

W najstarszej, nawet według katolickich badaczy, Ewangelii wg św. Marka tekst kończył się pierwotnie na ósmym wersecie 16 rozdziału: „Wyszły więc i uciekły od grobu. Ogarnął je bowiem lęk i zdumienie. Nikomu też nic nie oznajmiły, ponieważ się bały.” Trzy kobiety, które w niedzielę rano poszły odwiedzić grób, zastały tam tylko ubranego na biało efeba, który im zakomunikował, że Jezus zmartwychwstał i poszedł przodem hen, do Galilei. I pozostało to tajemnicą. Później trzeba było jednak dostosować tę ewangelię do późniejszych. To się nie mogło kończyć tak smutno, strachem kobiet, niepewnością, jakimś rodzajem Johna Travolty, który rozkłada ręce.

Jeśli wierzyć Dziejom Apostolskim, św. Paweł już ok. ćwierć wieku po śmierci Jezusa próbował na rynku w Atenach przekonać miejscowych, lecz kręcili kółka na czole: „Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: Posłuchamy o tym innym razem” (Dz 17, 32). Europa była sceptyczna. A śmierć? Opakowania i reklamy egzorcyzmują ją rutynowo, gdy nagle codziennością mediów stała się sportowa wyliczanka najnowszej liczby zmarłych, jak jakieś nagłe, pokutne memento mori, wręcz skandowana litania. To może weźmy to pozytywnie, bez zaprzeczeń: wraz z symbolicznym zmartwychwstaniem zawsze może powstać nowe życie, i nowe, bardziej ludzkie stosunki społeczne. To byłaby Wielkanoc, której warto życzyć, zamiast cmentarnego trwania.    

 

Exit mobile version