Cztery miesiące po wyborach Szwecja ma w końcu rząd. Stefan Löfven, lider centrolewicowej Partii Socjaldemokratycznej, pokieruje gabinetem mniejszościowym, z poparciem liberałów i lewicy.
Szwedzi głosowali w wyborach parlamentarnych 9 września. Ich głosy rozłożyły się niemal po równo między bloki centrolewicowy (Partia Socjaldemokratyczna i współpracujące z nią Partia Lewicy oraz Zieloni) i centroprawicowy (Partia Umiarkowana, Partia Centrum, Liberałowie i chrześcijańscy demokraci). 62 mandaty zdobyli natomiast „antysystemowi”, radykalnie prawicowi Szwedzcy Demokraci, którzy sami określają się jako narodowcy z prospołecznym odcieniem i którzy domagali się w kampanii wyborczej zwłaszcza bardzo restrykcyjnej polityki migracyjnej.
W takiej sytuacji rozmowy koalicyjne ciągnęły się tygodniami, zwłaszcza, że żaden z tradycyjnych bloków nie chciał współpracować ze Szwedzkimi Demokratami. W ocenie zarówno umiarkowanych, jak i centrolewicy partia ta wbrew nazwie nie jest ani demokratyczna, ani egalitarna, co stoi w sprzeczności z wypracowanym w Szwecji modelem państwa i społeczeństwa. Rząd próbowała utworzyć i umiarkowana lewica, i prawica. Ostatecznie na czele gabinetu mniejszościowego stanie znowu Löfven, który był już premierem w poprzedniej kadencji – z poważniejszym poparciem i zapleczem. Tym razem będzie premierem rządu utworzonego przez Partię Socjaldemokratyczną i Zielonych. Partia Lewicy, dawna szwedzka partia komunistyczna, deklaruje poparcie dla gabinetu, by nie dopuszczać do władzy skrajnej prawicy. Poparcie to jednak może nie przetrwać długo.
Aby zdobyć stanowisko Löfven, który jest byłym działaczem związkowym, złożył bowiem szereg obietnic trudnych do pogodzenia z etosem obrońcy pracowników – reformę prawa pracy uelastyczniającą zatrudnienie, obniżkę podatków i zmiany w zasadach wynajmu nieruchomości. W ten sposób chce zagwarantować sobie wsparcie Liberałów oraz Partii Centrum. Szwedzkiej lewicy ruch w tę stronę podobać się nie może.
Niezadowoleni są również Szwedzcy Demokraci, którzy w ostatnich wyborach zdobyli 17,5 proc. głosów i mają teraz ambicje zająć miejsce dominującej siły na prawicy. Jeśli Löfven naprawdę zabierze się za dalszy demontaż zabezpieczeń socjalnych zawartych w modelu szwedzkim, a tym samym uderzy wprost w pracowników, „antysystemowcom” może się to udać.