„Zjedz jabłko na złość Putinowi” – tak zatytułowaną kampanię odpalili w 2014 r. polscy sadownicy, po tym jak Rosja wprowadziła embargo na jabłka znad Wisły. Okazuje się, że Polacy zajadając się owocami robili na złość nie tylko Moskwie ale również sobie. Według szwedzkiej Narodowej Agencji Zdrowia, jabłka importowane z Polski zawierają ogromne, ośmiokrotnie przekraczające normy, ilości pestycydów.
Jak podała publiczna telewizja SVT, zawartość groźnej dla zdrowia substancji wykryto w 19-tonowym ładunku polskich jabłek odmiany Paulared, które przyjechały do Helsinborga. Odbiorą dostawy miała być sieci marketów ICA. Szwedzkich konsumentów uratowała kontrola przeprowadzona przez Narodową Agencję Zdrowia. Okazało się, że każdy kilogram jabłek zawierał co najmniej 0,08 miligrama trującego chloropiryfosu. Norma ustalona przez Komisję Europejską to 0,01 miligrama.
Dyrekcja sieci ICA poinformowała już o rezygnacji z korzystania z usług polskiego dostawcy. Inne jabłka od polskich producentów zostaną również poddane drobiazgowej kontroli przez rządową agencję. Jeśli kolejne badania wykażą przekroczenia obowiązujących norm bezpieczeństwa, wówczas szwedzkie władze rozważą wprowadzenie zakazu importu trujących owoców znad Wisły.
Pestycydy to substancje syntetyczne i naturalne stosowane do zabezpieczania produktów spożywczych przez działaniem szkodników. W przeciwieństwie do większości innych środków chemicznych stosowanych w rolnictwie, nanosi się je już po zbiorach. W przypadku owoców konsument zastaje je w formie niewidzialnej powłoki. Dlatego właśnie należy myć owoce znacznie dłużej i dokładniej niż kiedyś. Według naukowców spożywanie pestycydów przez ludzi, przyczynia się do wzrostu zachorowań na nowotwory oraz choroby układu trawienia. Wykryty właśnie w Szwecji chloropiryfos może przyczynić się również do uszkodzeń mózgu.