Szewcja odetchnęła z ulgą, a wraz z nią cały Stary Kontynent. W niedzielnych wyborach do parlamentu najwięcej głosów zdobyła Partia Robotnicza-Socjaldemokratyczna obecnego premiera Stefana Löfvena. Kraj Trzech Koron nie stał się zatem kolejną Austrią, gdzie skrajna prawica jest już u władzy, a raczej drugą Holandią, gdzie w ubiegłym roku radykałowie osiągnęli wynik poniżej oczekiwań.
Po przeliczeniu większości głosów wiemy już na pewno, że wybory socjaldemokraci, którym przy urnach zaufało 28,4 proc. głosów. Drugie lokata przypadła partii sojuszowi prawicy (Umiarkowanej Partii Koalicyjnej), która osiągnęła wynik 19,8 proc., a podium zamykają postnazistowcy ekstremiści w garniturach, czyli Szwedzcy Demokraci z 17,7 proc. głosów. Do jednoizbowego Riksdagu wejdą jeszcze: Partia Centrum (8,6 proc.), Partia Lewicy (7,9 proc.), Chadecy (6,4 proc.), Liberałowie (5,5 proc.) i Zieloni (4,4 proc.)
Socjaldemokraci zwyciężyli, ale wyszli z tego boju mocno pokiereszowani. To, że oni również, podobnie jak wszystkie inne progresywne opcje polityczne na Starym Kontynencie, mają kłopoty z przekonaniem społeczeństwa do swojej koncepcji najlepiej świadczy fakt, że tegoroczny wynik jest najgorszym od ponad stu lat. Partia Loefvena może jednak zachować władzę, jeśli tylko uda jej się przedłużyć dotychczasowy sojusz – z Zielonymi i Partią Lewicy (która nie była w poprzedniej kadencji w rządzie, lecz popierała go w najważniejszych głosowaniach). Blok prawicowy według wstępnych rachunków dysponuje liczbą foteli w zgromadzeniu i w razie niepowodzenia misji lewicy, przejmie inicjatywę i zapewne utworzy rząd.
Wynik 17,7 proc. jest z pewnością klęską skrajnej prawicy, która według ostatnich sondaży mogła liczyć nawet na 25 proc. Stało sie więc coś zupełnie odwrotniego niż w innych krajach europejskich, gdzie partie neofaszystowskie były z reguły niedoszacowane w badaniach. Z drugiej strony trzecie miejsce ugrupowania, które jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych jawnie odwoływało się do ideologii nazistowskiej i którego obecni członkowie maja w swoim życiorysie adoracje Adolfa Hitlera, może mocno niepokoić.
Szewdzcy komentatorzy podkreślają, że socjaldemokratom udało się uciec spod topora, dzięki kilku ruchom na poziomie polityki migracyjnej. Po tym jak w2015 r., gdy do kraju przybyło 163 tys. azylaktów z krajów dotkniętych wojną, głodem i terrorem, rząd zaostrzył kryteria przyznawania prawa stałego pobytu, co sprawiło się w ubiegłym roku pozwoleń było tylko 27 tysięcy. Taki ruch pozwolił odciąć skrajną prawicę od tlenu, jakim jest straszenie imigrantami. Istotną rolę odegrała z pewnością realność wizji przejęcia władzy przez ekstremistów. Szwedzi nie lubią konfliktów, preferują ugrupowania koncyliacyjne i szanujące zasady obowiązującej kultury politycznej.