Jan Szyszko zapowiedział, że wkrótce ukaże się jego publikacja, w której udowodni, iż ekolodzy nie mieli racji, a obrona Puszczy Białowieskiej przed wycinką miała na celu ośmieszenie Polski na arenie międzynarodowej. Były minister zapowiedział również, że podejmie szereg innych „działań”, aby dalej „ratować” puszczę.
– W sprawie Puszczy Białowieskiej celem było to, aby poniżyć Polskę w układach międzynarodowych. Pokazać, że Polska chcąc ratować stan siedlisk i gatunków, chronionych w ramach programu Natura 2000, wycina ostatnią pierwotną puszczę w Europie. W tej chwili jest cisza w tym temacie, ale sądzę, że to cisza przed burzą. Dokładnie przeanalizowałem całą sytuację i w tej chwili przygotowuję się do tego, aby zgodnie z prawem dalej kontynuować działalność w Puszczy Białowieskiej w celu jej ratowania – zapowiedział Szyszko w rozmowie z wPolityce.pl. – Przygotowuję działania, dlatego że najwyższy czas na to, aby pokazać światu, iż to co się stało na terenie Puszczy Białowieskiej to łamanie prawa Unii Europejskiej i celowe szkalowanie Polski.
Szkodnik #Szyszko powiedział u Karnowskich, że „Puszcza Białowieska jest nadal dla niego ważna i przygotowuje się do tego, aby zgodnie z prawem dalej kontynuować w niej działalność w celu jej ratowania”.
Do @MorawieckiM: łapy precz waszego byłego ministra od Puszczy. @MZmihorski— Aneta Mościcka??? (@aneta_moscicka) 17 sierpnia 2018
W dalszej części wywiadu minister nazywa ekologów „zorganizowaną grupą nacisku” i sugeruje, iż powinny wziąć ich na celownik służby specjalne. Represje wobec obrońców puszczy już teraz mają miejsce. Wbrew zapowiedziom obecnego szefa resortu środowiska, że nadleśnictwa wycofają wszystkie wnioski o ukaranie uczestników protestów, złożono ich 354. I chociaż do tej pory w większości postępowania umarzano (obciążając kosztami Skarb Państwa), to jednak ekolodzy są ciągani po sądach w ramach zniechęcania do stawiania oporu władzy. Rzecznik Lasów Państwowych poinformował, że nikt, łącznie z Henrykiem Kowalczykiem, nie jest w stanie zmusić nadleśnictw do wycofywania wniosków.
Ale to Jan Szyszko czuje się szykanowany. Twierdzi, że wciąż pada ofiarą kampanii nienawiści:
– Włamano mi się do stacji badawczej, zbito szyby, połamano trofea myśliwskie, zostawiono zakrwawioną siekierę. Złapano osobę która to zrobiła, miejscowy pijaczyna, który pewnie zrobił to na zlecenie. Na terenie stacji obywały się spotkania rady ministrów a po podcinano tam drzewa tak, by przewracały się na wietrze. Nie znaleziono sprawców – skarżył się pod koniec lipca Ewie Stankiewicz. Sugerował też, że ekolodzy usiłowali wytuć mu zwierzęta domowe.
Szyszko nadal upiera się, że miał rację, a Bruksela jest w błędzie: – Harwestery pracowały tam, gdzie była taka potrzeba i konieczność. To najbardziej bezpieczny dla człowieka środek pozyskiwania stojących, obumierających drzew. Tam gdzie się nie da stosować harwesterów, stosuje się podejście indywidualne z piłą metalową. W tym roku w Puszczy Białowieskiej powinna być nadal hamowana gradacja kornika drukarza. Nie wiem, czy tak się dzieje. Przypuszczam, że nie.
Szyszko skarży się na nieustanną ingerencję UE w polskie środowisko (sugeruje, iż „jeden ważny telefon z Brukseli” wystarczył, by zablokować budowę drogi Białowieża-Narewka. Komisja Europejska po doniesieniach ekologów rzeczywiście zażądała wyjaśnień w sprawie planów pokrycia jej asfaltem).
Powołuje się również na przykład Niemiec: w Bawarii zarządzono masową wycinkę z powodu inwazji kornika drukarza czwarty rok z rzędu. Temat podchwyciły za Szyszką prawicowe media, piszące o „hipokryzji TSUE”, który ma pobłażać Niemcom, a na Polskę się uwziął. Lokalne media nie wspominają jednak, by za zachodnią granicą wycinano wiekowe drzewostany.