Ministerstwo Środowiska chce dać totalną swobodę wycinania drzew właścicielom posesji. Nie będą potrzebne zezwolenia, nie będzie obowiązku przeprowadzania nasadzeń zastępczych. Ekolodzy ostrzegają ministra Szyszkę przed tym krokiem.

fot. publicdomainpicuter.net
fot. publicdomainpicuter.net

Do tej pory ministerstwo miało wpływ na to, co dzieje się z drzewami na poszczególnych posesjach: urzędnicy mogli zapłacić za wycięte drzewa, domagać się posadzenia młodych drzewek w innym miejscu, w ilości przewyższającej wycięte. Mogli też zabronić wycinki, mimo że w praktyce zdarzało się to rzadko. Teraz minister środowiska chce w ogóle znieść obowiązek uzyskania pozwolenia na wycinkę, a także obowiązkową opłatę i karę administracyjną za nielegalne wycięcie drzewa. „Wolnoć Tomku w swoim domku” – z takiego założenia wychodzi resort.

Ekolodzy twierdzą, że w małych miejscowościach zmiany przyniosą katastrofalne skutki w postaci wycinania drzew na potęgę. Regulacje będą bowiem ustalane nie na poziomie centralnym, ale na poziomie samorządów. Gminy będą mogły nadal stosować się do przepisów w dzisiejszym kształcie bądź machnąć na nie ręką i dać mieszkańcom pełną swobodę. Ekodziałacze twierdzą, że zwłaszcza w małych gminach dobrostan przyrody rzadko jest dla włodarzy priorytetem. Traktuje się go jako problem, który jedynie przeszkadza inwestorom. Poskutkuje to tym, że np. deweloperzy będą czyścić do zera swoje działki i nie będą zobowiązani do zasadzenia zieleni gdzie indziej.

Mariusz Waszkiewicz, prezes krakowskiego Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody, powiedział „Gazecie Wyborczej”: – Proponowane zmiany są chore. O ile dużym miastom pewnie uda się wprowadzić swoje zasady, o tyle tereny wiejskie skazane są na zagładę. Małe gminy będą zachwycone, że nie będą musiały wydawać decyzji. Tam drzewa nie mają dla urzędników wartości, są tylko przeszkodą w budownictwie. (…) Kiedyś chciałem sprawdzić dane dotyczące wycinek drzew z wszystkich małopolskich gmin. Prawie połowa ich nie miała, a niektórzy nie wiedzieli nawet, że na wycięcie drzewa trzeba zdobyć pozwolenie. Teraz urzędnicy będą zachwyceni, bo z ich barków spadnie kolejny obowiązek.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. To jest według mnie Dobra Zmiana kiedy JA posadzę sobie na SWOJEJ działce SWOJE drzewo i nie muszę nikogo prosić o pozwolenie wycięcia MOJEGO WŁASNEGO drzewa. Tak jak ,póki co nie muszę prosić o pozwolenie na wyrwanie marchewki którą sobie sam posadzę.
    Chory to jest najwyraźniej prezes krakowskiego Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody (finansowanego, a jakże z pieniędzy podatników) . Właśnie rolą takich „pozarządowych” organizacji powinno być sadzenie drzew na państwowych nieużytkach i pilnowanie by ktoś im tych drzew nie powycinał.
    Przy okazji , po raz kolejny, apeluję do „strony startowej polskiej lewicy” o ujawnienie źródeł finansowania działalności byśmy wiedzieli czyje interesy reprezentuje.

    1. Właściwie wydawałoby się że Andy ma rację. A jednak nie mogę się z nim zgodzić bo na własne oczy widziałem do czego to prowadzi.

      Był taki okres na samym początku lat 90 że nie obowiązywały już „komunistyczne” prawa a nie działały nowe zakazujace dzikiej wycinki. Przez parę lat dojeżdżałem do pracy na wsi i obserwowałem zmiany. Okolica wyłysiała bo kto mógł to wycinał.

      A zaraz potem zaczęły się narzekania. Bo rzeczka, w której zawsze było tyle wody że dzieci się mogły kąpać a krowy poić zamieniła się wąziutki strumyczek. A w niektórych okresach znowu przybierała bez opamiętania. Przecież tu nigdy nie było powodzi?! mówili miejscowi. Nie tak bywało dawniej kręcili głowami gospodarze i narzekali że Państwo powinno coś z tym zrobić. A jeszcze woda w studniach zaczęła wysychać i się bardzo pogorszyła, a jeszcze biały mróz zaczął się pojawiać i mrozić kwiaty w sadach i jeszcze inne różne takie. Co oni zrobili, mawiano? Kto? No Oni, Przemysł i w ogóle. Przecież Przemysł jest daleko a do tego akurat jest go o wiele mniej niż w tych „lepszych” czasach. No to dziura ozonowa!

      Bo nikt nie chciał przyjąć do wiadomości że sam to zrobił, kiedy wyciął drzewa.
      Drzewa to retencja, drzewa to spowolnienie wiatru, to ochrona przed stepowieniem.
      Kiedy ktoś wytnie drzewo zmieni się niewiele, ale gdy zrobi to wielu to zmiany zaczynają być widoczne i dokuczliwe.

      Tak więc Andy ma w zasadzie rację ale powinien dodać że jest świadom i nie będzie żądał pomocy od innych gdy przyroda odda.

      Bo odda, na bank.

    2. @ lej Zapomniałeś jeszcze dodać że kury przestały się nieść a krowy dawać mleko tylko dlatego że jeden czy drugi wyciął niepotrzebne drzewo na swoim podwórku.
      Kiedy patrzę na stare fotografie mojego miasta zawsze zadziwiała mnie wielka ilość drzew przy ulicach. Urząd Miasta wygolił je do czysta w ciągu ostatnich 25 lat z miejsc w.których nikomu chyba nie przeszkadzały. A jak ktoś wycina drzewo na swojej działce to chyba tylko z tego powodu że przeszkadza ono w zagospodarowaniu działki lub zagraża np budynkowi czy ogrodzeniu. Konieczność uzyskiwania pozwolenia na wycięcie drzewa miała według mnie odwrotny skutek od zamierzonego. A mianowicie skutkowała głównie tym że ludzie nie sadzili nowych drzew na swojej działce obawiając się późniejszych kłopotów z uzyskaniem pozwolenia na jego wycięcie.

    3. @Andy
      Niesienia się kur nie wiążę z oddrzewieniem, ale pozostałe wymienione plagi jak najbardziej. Bo jak napisałem to nie był jeden czy drugi. Cała okolica się zmieniła. Zniknęło mnóstwo drzew.

      I wcale nie jest tak że drzewo się wycina gdy przeszkadza albo zagraża. Wycięto drzewa stojące nad stawikami, i nad tą wspomnianą rzeczką, na miedzach i w innych oddalonych od domostw miejscach. W obejściach także zniknęło sporo choć czasem zostawiano sobie jakieś, może przez sentyment. Drewno się sprzedawało albo samemu wykorzystywało jako materiał budowlany albo na opał. Ty zaś mówisz jak mieszczuch, nie jak „gospodarz”.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…