Żadne chyba słowo w języku polskim nie zostało w tak krótkim czasie napełnione negatywnym ciągiem skojarzeń, co „uchodźcy”. Żadnemu też zjawisku nie towarzyszyła tak intensywna kampania kłamstw i dezinformacji jak przy okazji kryzysu migracyjnego w Europie. Przerażająca jest ofensywna ksenofobicznej prawicy w sferze języka, przerażają również bezwzględność i cynizm cechujące polityków, którzy uznali, że straszenie „zalewem islamskim” jest dobrym narzędziem mobilizacji elektoratu. Bo ludźmi zastraszonymi łatwiej manipulować.
Postępowe siły polityczne i normalna, otwarta część społeczeństwa musi nie tylko podjąć się trudnego i żmudnego procesu odkłamywania rzeczywistości, ale również wynaleźć i zaszczepić swój język.
Pojawił się już pierwszy pomysł. Z niezwykle ciekawą inicjatywą wyszła studentka warszawskiej ASP Jana Shostak, która zaproponowała abyśmy uchodźców i migrantów nazywali „nowakami”. Do języka polskiego miałyby zostać dodany nowy rzeczownik. „W samym słowie 'uchodźca’ zawiera się tymczasowość, podkreślone jest to, że to człowiek, który cały czas musi uciekać i nigdy nie jest przyjmowany przez społeczeństwo do końca. Czas to zmienić” – podkreśla Jana, która do swojego pomysłu zdążyła już przekonać wybitnego językoznawce prof. Jana Miodka. Studentka opowiadając o tym jak powstała jej inicjatywa, mówi o spotkaniach z poetami, artystami, socjologami, a także z nowakami z Konga, Indii i Syrii. Podkreśla, że pomysł jest efektem wspólnej pracy.
Jako osoba mająca szczególne prawo do zabrania głosu w tym temacie, uważam pomysł Jany Shostak za wspaniały. Ja, Piotr Nowak zachęcam wszystkich innych Nowaków oraz pozostałych Polaków do użyczenia tego pięknego brzmienia osobom, które jak żadne inne potrzebują teraz naszej pomocy i wsparcia. Kochajmy nowaków i darzmy ich szacunkiem tak samo jak naszych bliskich i dalekich Nowaków. Bo czy w kraju, w którym żyje ponad dwieście tysięcy Nowaków można sobie wyobrazić nowakofobię?