Dziś uczniowie w ponad 200 szkołach w Polsce na zajęciach prowadzonych przez wolontariuszy KPH zostali poddani skandalicznej indoktrynacji dewiantów. Wtłoczono im do głów rzeczy niebezpieczne i druzgocące, mogące przeorać ich świadomość na zawsze. Na przykład, że gej to człowiek. Albo że żadnego człowieka nie wolno dyskryminować. Tak wywrotowych tez ministerstwo pani Anny Zalewskiej w programie nauczania nie przewidziało. Nie dziwi zatem wzburzenie, jakiego pani minister doznała, stawiając do pionu kuratoria.
– Jeśli rodzice dowiedzą się, że w szkole ich dzieci prowadzona jest kampania, to powinni natychmiast zgłosić to do kuratorium, które ma obowiązek odpowiednio zainterweniować – odgrażała się „Gazecie Polskiej Codziennie”. – Upowszechnianie jakichkolwiek materiałów, które nie są zatwierdzone, z którymi nie zapoznał się ekspert z kuratorium oświaty, jest po prostu nielegalne. Nie ma takiego święta i takiego piątku w szkolnym kalendarzu!
Jest to oczywiście lipa i pani minister doskonale o tym wie. Wiedzą to również inni byli ministrowie edukacji, na przykład Krystyna Szumilas, która bardzo szybko zdementowała obowiązek zgłaszania każdego pierdnięcia do MEN czy kuratorium. Zresztą później Zalewska zmieniła linię obrony i teraz kładzie nacisk na to, że źli pederaści razem z będącymi na ich usługach dyrektorami mogli potencjalnie zlekceważyć głosy głęboko wierzących rodzin. I te obiekcje rozwiała Szumilas: „Ustawa o systemie oświaty wyraźnie mówi, że współpraca ze stowarzyszeniami jest możliwa i decydują o niej pedagodzy oraz rodzice. Jeśli była wola przeprowadzenia tej kampanii w danej placówce, to zapewne stało się tak za porozumieniem stron”. Wzburzenie zdążył podzielić już jednak Episkopat, Młodzież Wszechpolska, ONR, który pospieszył dać odpór, oraz Ordo Iuris.
Mam do pani minister następujące pytanie: czy z materiałami, które przekazują w szkołach od wielu miesięcy wąsaci panowie z dwururkami oraz rącze Diany w futrzanych czapkach ze zwierząt, co umierały w męczarniach – zostały pilnie przestudiowane przez ministerialnych ekspertów i sprawdzone pod kątem zgodności z „z programem wychowawczo-profilaktycznym, który został z rodzicami przyjęty na początku roku szkolnego w każdej placówce”? Czy edukatorzy Polskiego Związku Łowieckiego ze swoimi skalpami zdartymi z zabitych zwierząt, prezentujący się jako strażnicy dobrostanu polskiej przyrody, zostali już dokładnie prześwietleni przez kuratorów oświaty?
Dlaczego pytam? Bo pani rzecznik PZŁ twierdzi, że „treść zajęć jest zawsze uzgadniana z dyrekcją placówki oraz nauczycielem prowadzącym”. Ojej, toż to zupełnie jak w przypadku organizatorów Tęczowego Piątku!
Mam jeszcze jedną złą wiadomość: kuratorzy pani Zalewskiej chyba też niekoniecznie podzielają wszczepianą polski uczniom miłość do łowiectwa. Bo na przykład pani Barbara Nowak, Małopolska Kurator Oświaty, w piśmie z 10 października kierowanym do dyrektorów szkół wzywała do respektowania chrześcijańskiego systemu wartości i w związku z tym ostrzegła przed indoktrynacją nie tylko przy okazji organizacji Tęczowego Piątku, ale również… Dnia Świętego Huberta. GDZIE WTEDY BYŁA PANI MINISTER?
Jak to leciało w tym całym chrześcijańskim systemie? Coś o mieczu, co się nim wojuje i od niego ginie?