Site icon Portal informacyjny STRAJK

Licytacja domu emerytki. Dlaczego rodzina Sułowskich nie umorzy długu?

twitter.com

Celebrytka kontra emerytka – ta sprawa rozgrzała w ubiegłym tygodniu media społecznościowe.

Ewa Andruszkiewicz to emerytka i działaczka lokatorska. Mieszka w domku letniskowym pod Garwolinem.  Jej dom ma iść pod młotek jeszcze w marcu. Chodzi o egzekucję zadłużenia, która powstało, zdaniem działaczy lokatorskich, bezprawnie. Jej nieszczęście rozpoczęło się w 2004 roku, kiedy kamienica, w której mieszkała, została przejęta przez rodzinę Sułowskich w ramach reprywatyzacji. Potem były podwyżki czynszów. Pani Ewa zacisnęła zęby i płaciła czynsz, ale nie tam, gdzie trzeba. W całym bałaganie trudno było się połapać, kto dysponuje tytułem prawnym do jej lokalu. A więc Ewa Andruszkiewicz pewnego dnia dowiedziała się, ze jest winna ok. 10 tys. zł. Teraz, z odsetkami i kosztami sądowymi to już 100 tys. zł. Małgorzata Ohme to psycholożka-celebrytka. Radzi ludziom, jak dobrze żyć i wskazuje drogi do szczęścia. Jest jedną ze spadkobierczyń Jerzego Sułowskiego, jej ojca. W masie spadkowej znajdują się również długi pani Andruszkiewicz. W lipcu ubiegłego roku reprezentujący Ohme prawnik złożył wniosek o przeprowadzenie licytacji połowy domku emerytki. Druga połowa należy do jej syna.

Spadkobierców jest więcej. Małgorzata Ohme utrzymywała, że jej roszczenia odnoszą się do 1/8 dochodzonej kwoty. To zaledwie kilkanaście tysięcy złotych. Celebrytka od lata ubiegłego roku znajduje się pod presją środowisk społecznych i lokatorskich, które żądają, aby zrzekła się roszczeń i nakłoniła do tego samego rodzinę. „Małgorzata Ohme jest psycholożką, potrafi wpływać na ludzi” – mówi członkini Komitetu Obrony Lokatorów, który zainicjował akcję „Ohme nie licytuj”.  Celebrytka uważa, że to nagonka na jej osobę, w końcu jest tylko jedną ze spadkobierczyń. Działacze mówią, że akcja przy użyciu nazwiska znanej osoby to konieczność. Chcą wykorzystać wszelkie środki prawne i komunikacyjne, żeby nie dopuścić do licytacji.

Pani Ewa i pani Małgorzata nie rozmawiały ze sobą nigdy. Ich wersję przebiegu wypadków różnią się znacznie. Ohme w rozmowie ze Strajk,eu, przyznała, że kiedy dowiedziała się o ciężkiej sytuacji pani Ewy, chciała zrzec się roszczeń już we wrześniu ubiegłego roku. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Psycholożka twierdzi, że poczuła się bezpodstawnie zaatakowana przez panią Ewę za pośrednictwem mediów. „Nie chciałam działać pod wpływem przemocy psychicznej.  Empatia, to była ostatnia rzecz o której myślałam” – wspomina Ohme. Ma również za złe emerytce, że ta do niej nigdy nie zadzwoniła. Sama jednak również nie próbowała się skontaktować z panią Ewą. „W końcu to ona miała do mnie interes” – mówi z goryczą w głosie. Pani Ewa tłumaczy, że nie miała nigdy numeru telefonu Ohme. Słała wiadomości na fejsbukowy profil firmy celebrytki. Nie doczekała się żadnej odpowiedzi, termin licytacji zbliża się nieubłaganie. W tej sytuacji akcja „Ohme nie licytuj” była jedną z ostatnich szans – tłumaczą działacze lokatorscy, zaprzyjaźnieni z panią Ewą.

Kampania odniosła pewien skutek. Małgorzata Ohme opublikowała na Facebooku oświadczenie, w którym zapowiedziała zrzeczenie się roszczeń wobec Ewy Andruszkiewicz. Sytuacji lokatorki to jednak nie poprawi. 1/8 dochodzonej kwoty przechodzi bowiem na córki i macochę. Ohme w rozmowie ze Strajk.eu przyznaje, że jej rodzina nie ma zamiaru umorzyć długu. Ponoć chodzi o osobiste emocje. Ohme i jej siostry pamiętają, że emerytka odwiedziła w szpitalu ich ojca, kiedy ten leżał na OIOMie, dwa tygodnie przed śmiercią.

– Nasza macocha zwróciła nam uwagę, że ta pani nachodziła naszego ojca, kiedy leżał chory w szpitalu. I to jest kluczowa sprawa, aby wyjaśnić mój opór przeciwko polubownemu załatwieniu tej sprawy. Zostałam najpierw zaatakowana w mediach. Nie chciałam działać pod wpływem przemocy psychicznej. Empatia, to była ostatnia rzecz, o której myślałam. Byłam pełna gniewu wobec osoby, która krzywdziła mojego tatę.

Co na to Ewa Andruszkiewicz? – To kompletna bzdura – oburza się. – Nie napadłam na umierającego ojca w szpitalu. Miał być przesłuchiwany na policji tego dnia, a dostałam informację, że jest umierający w szpitalu na Banacha, co nie było prawdą. Leżał na leczeniu ciśnienia. Nie był podłączony do żadnej aparatury, wyglądał kwitnąco – wyjaśnia w rozmowie ze Strajk.eu emerytka. Tymczasem Małgorzata Ohme uważa, że jej rodzina ma prawo mieć żal do lokatorki. – Chciałabym, że ludzie zrozumieli, że była pełna gniewu wobec tej osoby – tłumaczy. Psycholożka przekonuje, że dobrej woli zabrakło ze strony Andruszkiewicz. – Jestem najlepszym człowiekiem do dialogu, jestem dobrym człowiekiem, który pomaga ludziom. Mój tata też taki był. Moje siostry również są mega dobrymi ludźmi. Gdyby pani Andruszkiewicz przyszła wtedy do mnie i powiedziała w jakiej jest sytuacji, to czułabym się najgorszym człowiekiem na świecie, gdybym nie zareagowała. Niestety, pani Ewa nie wykazała żadnej inicjatywy – w takich słowach Małgorzata Ohme wyjaśnia, dlaczego jej rodzina nie odpuści.

Czy dom emerytki zostanie zlicytowany? Działki w okolicach Garwolina to stosunkowo atrakcyjne tereny, a więc, jeśli dojdzie do licytacji, jest spora szansa, że znajdą się chętni. Na korzyść Andruszkiewicz przemawia natomiast fakt, że jest to tylko połowa domu. Skomplikowana sytuacja własnościowa jest potencjalnym kłopotem dla nabywcy. Na akt łaski ze strony rodziny nie ma co liczyć. W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem pozostaje zablokowanie licytacji na poziomie prawnym. Aktywiści ruchu lokatorskiego złożyli już taki wniosek.

Exit mobile version