Kolejna odsłona konfliktu w gdańskiej instytucji kulturalnej. Aktorzy i pracownicy Opery Gdańskiej protestowali na ulicy domagając się zwolnienia swojego przełożonego. – Jego lista przewinień jest długa, a na samym szczycie jest niekompetencja – mówił jeden z uczestników protestu.

Kilkadziesiąt osób protestowało w poniedziałek pod Urzędem Marszałkowskim w Gdańsku. Powiewały flagi „Solidarności”, jak podaje „Dziennik Bałtycki”, tłum skandował m.in. „Stop mobbingowi!”, „Dyrektor do dymisji!” oraz „Sprawiedliwość w ocenie pracy!”. To już kolejny protest pracowników opery. Poprzednie miały miejsce w 2016 roku i zakończyły się podpisaniem porozumienia na mocy którego poprawiły się warunki zatrudnienia w placówce.

Teraz jednak spór rozgorzał na nowo, bo pracownicy nadal nie mogą znaleźć wspólnego języka z przełożonym. Zarzuty przez nich wysuwane brzmią bardzo poważnie.

– Skala łamania praw pracowniczych przez pana dyrektora jest zatrważająca. W instytucji panuje bałagan, częste zmiany kadry pracowniczej wpływają negatywnie na jakość naszej pracy. Podwyżki, o które walczyliśmy wcześniej, otrzymaliśmy, z tym że przy okazji ich przyznania, zostały zmienione zasady wynagradzania i niektórzy pracownicy rzeczywiście na nich skorzystali, ale część wyszła na zero, a jeszcze inni stracili. Oczekujemy dziś od pana marszałka zajęcia się naszą sprawą i dotrzymania obietnicy, którą złożył w pierwszym kwartale tego roku, że z końcem sezonu dyrektor zostanie zmieniony – powiedział 'DB” Adam Jałoszyński, wiceprzewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w Operze Bałtyckiej.

– Pan dyrektor ustawicznie łamie prawo pracy i Konstytucję RP. Uważamy, że Opera jest źle zarządzana. Granych jest coraz mniej baletów i oper. Panuje chaos, jesteśmy zastraszani. Otrzymujemy niepokojące wieści, że pan dyrektor planuje zwolnienia. Chciałabym też zaznaczyć, że od października 2016 roku pan marszałek województwa pomorskiego jest na bieżąco informowany o tym, co się dzieje w operze, a nie podejmuje żadnych kroków, żeby sytuacja uległa poprawie – grzmiała na proteście Anna Sawicka, przewodnicząca tej samej komisji.

Pracownicy oczekują jednego – odwołania dyrektora. Co na to Urząd Marszałkowski? – Tak jak ta pikieta nie jest nowym wyrazem ekspresji, uczuć i emocji załogi Opery Bałtyckiej, tak dyrektor prof. Warcisław Kunc nie jest pierwszym liderem tej instytucji, który jest przez załogę odwoływany. W ciągu ostatnich kilkunastu lat jest to piąty dyrektor, którego związki zawodowe Opery Bałtyckiej chcą odwołać. To znaczy, że albo mieliśmy wyjątkowego pecha do kolejnych dyrektorów, chociaż przypomnę, że poprzedni dyrektor – Marek Weiss – miał ogromne sukcesy jako reżyser i kierownik tej instytucji, również prof. Warcisław Kunc w pierwszym sezonie pokazał klasę w kilku przedstawieniach baletowych i operowych, albo pokazuje to szczególną frustrację tej załogi – powiedział Władysław Zawistowski, dyrektor departamentu kultury w Urzędzie Marszałkowskim w Gdańsku, co może oznaczać tylko jedno – spór prędko nie znajdzie rozstrzygnięcia.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…