Na trzy dni przed masakrą w Barcelonie, w malutkiej miejscowości na zachód Paryża ludzie siedzieli na tarasie włoskiej restauracji, nagle 32-letni, będący pod wpływem narkotyków facet, dodał gazu swemu BMW, by w nich wjechać. Zabił małą dziewczynkę i ranił 13 osób, w tym kilka ciężko. Media nie odnosiły oczywiście tego wydarzenia do czegoś, co miało stać się za trzy dni, tylko do podobnych wydarzeń z przeszłości, tak niedawnej, że właściwie stała się teraźniejszością. Były niemal pewne, że to „zamach terrorystyczny”, bo to przecież kopia „zamachów Państwa Islamskiego”.

Wszystko to prawda, jednak władze w końcu nie zakwalifikowały tego czynu jako „terrorystyczny”. Facet niespójnie opowiadał o swoich próbach samobójczych, miał „zaburzenia psychiczne”, ale lekarze uznali, że może odpowiadać karnie za to, co zrobił. W jego „zamachu” brak intencji politycznych, a i jego nazwisko – David Patterson – jest mało „muzułmańskie”, a takie nazwisko nie należy dziś do medialnej definicji terroryzmu. Tym niemniej psychiatrzy mówią o zastanawiającej „imitacji gestów terrorystycznych”.

Dzisiaj, trzy dni po masakrze w Barcelonie, w Marsylii 22-latek zrobił rajd po przystankach autobusowych polując na oczekujących. Zabił kobietę, czterdziestolatkę, ranił dwie osoby, w tym jedną ciężko. Tu automatyzm był „naturalny”, dla fałszywie ostrożnych mediów to była „druga Barcelona”, aż okazało się, że policja nie tropem terrorystycznym. Owszem, sprawca ma nazwisko północnoafrykańskie, ale był znany tylko z drobnych przestępstw i przede wszystkim z leczenia w szpitalach psychiatrycznych.

Psychologia społeczna zwraca uwagę, że wydarzenia mocno medialne skłaniają niektórych do czynów mimetycznych, bez względu na cenę. Np. samobójstwo kogoś znanego zwiększa skokowo statystyki nie tylko samobójstw, ale i najróżniejszych wypadków śmiertelnych, przez rodzaj „naśladownictwa ukrytego”. Osoby kruche psychicznie nadają odtwarzanym działaniom społeczny dowód słuszności, skoro wjeżdżanie samochodami w ludzi skupia społeczną uwagę. Reagują na jeden tylko element, są jak odbiorcy „śmiechu z puszki”, podkładanego pod programy telewizyjne: zaczynają się śmiać z jednej tylko przyczyny, bo inni się śmieją.

Fala „prawdziwych” zamachów, tj. tych, których sprawcy uchodzą za zdrowych psychicznie, nieubłaganie pociąga za sobą „repliki”, jak mówią policjanci, falę czynów mimetycznych, wariackich, bez szczególnego udziału polityki, czy religii. Niektórzy będą uważać, że wyjaśnienie psychiatryczne to kłamstwo, ucieczka od prawdy, którą znają. W mediach na wieść o „tropie psychiatrycznym” też czuć pewien niewypowiedziany zawód. Jest skrywany za afiszowaną ulgą, jakby chorzy psychicznie przywracali stary, dobry porządek społeczny… To paradoks lata.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. ” W mediach na wieść o „tropie psychiatrycznym” też czuć pewien niewypowiedziany zawód. ’ – no chyba że są to lewe media, w nich zazwyczaj każdy islamski bandyta jest chory psychicznie, sfrustrowany albo molestowany w dzieciństwie przez amerykańsko-polskiego kapelana marines…

  2. Niebezpieczna teorie pan głosi – ot mamy chorobę psychiczną na którą podatni są wyznawcy tylko jednej konkretnej religii. Objawy są babowe a cierpiący na nią nie potrafią właściwie posługiwać się nożami, samochodami i samolotami(zapewne za chwile dojdą skutery)

  3. To rozwódźcie się szerzej panowie żurnaliści nad każdym zamachem.
    Na pewno liczba naśladowców spadnie…
    Co za debile!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…