We wtorek minister spraw zagranicznych RP Jacek Czaputowicz poinformował media o powstaniu nowego tworu międzynarodowego pod nazwą Trójkąta Lubelskiego, łączącego Polskę, Litwę i Ukrainę. Inicjatywa ta dołączy do pokaźnej grupki poprzednich, takich jak Trójkąt Weimarski, Grupa Wyszehradzka i oczywiście Trójmorze. Inicjatywy te łączy ostrze antyrosyjskie i słabo skrywana chęć Polski, by odgrywać w nich rolę wiodącą, mocarstwa choćby regionalnego oraz pokazać starej Europie nasze ambicje i aspiracje. To myślenie zasługujące na szacunek, szkoda, że życzeniowe.

Wszystkie wymienione wyżej inicjatywy to przejaw polskiej polityki wschodniej: błędnej, głęboko szkodliwej, nieracjonalnej (nie napiszę przecież „idiotycznej”), niesamodzielnej i anachronicznej. Każde państwo ma prawo określać obawy i nadzieje w stosunku do swych sąsiadów i według nich kształtować swą politykę zagraniczną. Jednak kiedy kieruje się ona interesami nie swoimi a dalekiego i potężnego mocarstwa, swoje sprowadzając do nic nie znaczącego świstka papieru, to znaczy, że elity polityczne grają w bardzo niebezpieczną grę. Do sąsiadów, Rosji też, Polska może mieć miliony uwag i poddawać ich ostrej krytyce przy każdej okazji. Jednak kiedy bazuje się w relacjach na fobiach i obsesjach, które w praktyce uniemożliwiają jakikolwiek ruch poza nienawistnym trwaniem, to znaczy, że polityką tam zajmują się ludzie niekompetentni i szkodliwi. Trójkąt Lubelski jest tego kolejnym przejawem.

Inicjatywę tę tworzą państwa wewnętrznie rozdarte, zmagające się albo z głębokim kryzysem gospodarczym, albo stojące na jego progu, niewiele lub nic nie znaczące w polityce europejskiej. O jej znaczeniu nie stanowią one same, lecz państwo, które za nimi stoi czyli USA. Deklaracje, że inicjatywa będzie popierać natowskie aspiracje Ukrainy, w której nie zmniejszają się wpływy skrajnie nacjonalistycznych i faszystowskich ugrupowań, są niebezpieczne i pozycjonują Trójkąt jako narzędzie topornej polityki skierowanej przeciwko Rosji. Puszczanie oka do Białorusi na kilkanaście dni przed wyborami i w napiętej atmosferze, też nie pozostawiają złudzeń co do konfrontacyjnej istoty nowej struktury.

Na koniec wreszcie: jest strukturalna wada, założona w nowym sojuszu, który, jak wspomniałem, jest kolejnym ruchem robaczkowym Polski w kierunku odzyskania swej, pożal się Boże, mocarstwowości (nie przypadkiem panowie ministrowie wybrali na miejsce spotkania Lublin – tu w 1569 podpisano Unię Lubelską). Otóż Polska i jej elity nie są organicznie zdolne do stania się mocarstwem na żadną skalę. Pisze o tym prof. Andrzej Walicki:

„Aby plan taki zrealizować [odegrania roli regionalnego mocarstwa – przyp. red.], Polska musiałaby posiadać imperialną umiejętność nieantagonizowania innych narodów, niezrażania ich, używania nie emocjonalnego języka. Słowem, musielibyśmy nauczyć się bycia graczami pełnymi taktu, a do tego polska klasa polityczna jeszcze nie dojrzała.” (Andrzej Walicki „O Rosji inaczej” str.102)

Nikt by tego celniej nie sformułował.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Myślę że polska całkowicie i oczywiście przypadkowa podklasa polityczna nigdy nie dojrzeje, bo jej uniwersytetami były i pozostały zatęchłe przedwojenne piwnice

  2. ,,We wtorek minister spraw zagranicznych RP Jacek Czaputowicz poinformował media o powstaniu nowego tworu międzynarodowego pod nazwą Trójkąta Lubelskiego, łączącego Polskę, Litwę i Ukrainę.”

    Owo zacne gremium jako siedzibę obrało sobie lubelski POLMOS porzucony lat temu kilka przez Xiecia biłgorajskiego…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…