To kolejny cios w amerykańskiego prezydenta; jego wyniki w sondażach zmierzają do poziomu nierejestrowanego od czasu afery Watergate, która zmiotła Richarda Nixona. Jedynie 38 proc. uczestników sondażu przeprowadzonego na zlecenie NBC News i „Wall Street Journal” pozytywnie ocenia pracę Donalda Trumpa. Coraz częściej mówi się o wszczęciu procedury impeachmentu. W płomiennym przemówieniu wezwał do tego w Kongresie demokratyczny deputowany Al Green, który stwierdził, że „amerykańska demokracja jest zagrożona”, gdyż w Białym Domu zasiada zdrajca. Green zauważył też, że Trump zwolnił dyrektora FBI, który nadzorował toczące się przeciwko niemu śledztwo.
Paul Manafort był szefem kampanii wyborczej Trumpa w jej początkowej fazie. Potem nowojorski biznesmen wymienił go na innego specjalistę kojarzonego ze skrajną prawicę, Steve’a Bannona. Przyczyną dymisji były publikacje „NYT”, opowiadające o podejrzanych wpływach na kontro Manaforta, mających pochodzić od ukraińskiej Partii Regionów i związanego z nią byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Obecnie były „campaign chairman” usłyszał aż 12 zarzutów. Część z nich wiąże się ze współpracą ze służbami Federacji Rosyjskiej podczas kampanii wyborczej. Specjalny prokurator Robert Mueller sugeruje, że Manafort był zamieszany w „spiskowanie przeciwko Stanom Zjednoczonym”. Doradca polityczny Trumpa miał być niezarejestrowanym agentem wpływu. Kolejne zarzuty dotyczą prania brudnych pieniędzy, składania fałszywych oświadczeń i niedostarczenia sprawozdań z operacji dokonywanych w zagranicznych bankach.