To kolejna, po uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela, decyzja amerykańskiego prezydenta, która podnosi temperaturę sporu na Bliskim Wschodzie. Trump uznał suwerenność Izraela nad Wzgórzami Golan, które ONZ niezmiennie od 1967 roku uważa za terytoria okupowane.
Wzrastającą temperaturę mierzyć będą kolejne ofiary po stronie krajów arabskich, ale też po stronie izraelskiej, która ma wszelkie szanse stać się obiektem wzmożonych ataków zarówno ze strony organizacji palestyńskich walczących z okupacją, jak i zwykłych aktów terroru i agresji.
Uznanie wzgórz Golan za terytoria okupowane to nie tylko pusty gest społeczności międzynarodowej, bo termin ten oznacza prawa ludności okupowanej i obowiązki strony okupującej. Reguluje to Konwencja Haska IV z 1907 roku.
Wzgórza Golan zostały zajęte przez Izrael po wojnie 1967 roku. W 1981 roku izraelski parlament, Kneset, uznał wbrew prawu międzynarodowemu, że terytorium to będzie wcielone do państwa Izrael. Rada Bezpieczeństwa ONZ nigdy nie uznała tej decyzji.
Decyzja amerykańskiego przywódcy wzburzyła niemal cały świat. Niemal, gdyż np. dzisiejsza decyzja Rumunii o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela oznacza, że państwa wasalne wobec USA, pospieszą śladem swojego suwerena najszybciej jak potrafią.
Słowa Trumpa po podpisaniu w obecności premiera Izraela dokumentu „to powinno mieć miejsce dziesiątki lat temu” oznaczają, że USA całkowicie instrumentalnie traktują normy prawa międzynarodowego, uznają tylko prawo siły i nie mają zamiaru przestrzegać jakichkolwiek ustaleń społeczności międzynarodowej.
Większość państw członkowskich Unii Europejskiej nie uznaje decyzji Trumpa, ale poza Rumunią jeszcze Węgry, Czechy i Rumunia zaprotestowały przeciwko jej skrytykowaniu przez szefową europejskiej dyplomacji Federicę Mogherini.
Ciekawe, jak zareaguje Polska.