Site icon Portal informacyjny STRAJK

Trump łasi się do wyborców Sandersa. I goni Clinton

Donald Trump podczas wiecu wyborczego / facebook.com/DonaldTrump/

Kontrowersyjny miliarder z impetem rozpoczął decydujący etap batalii o Biały Dom. Co zaskakujące, próbuje atakować swoją rywalkę z lewej flanki. Poparł m.in. postulat podwyższenia płacy minimalnej i podwyżki podatków dla najbogatszych. Jego strata do Clinton wyraźnie maleje.

Donald Trump podczas wiecu wyborczego / facebook.com/DonaldTrump/

Jeszcze nieco ponad tydzień temu Hillary Clintom prowadziła w sondażach z przewagą 13 pkt proc. Wszystko wskazywało na to, że wynik tegorocznych wyborów prezydenckich będzie prawdziwym pogromem kandydata Republikanów, który podczas prawyborów na łonie swojej partii pokonał konkurentów, których notowania w zestawieniu z Clinton prezentowały się znacznie lepiej. Kiedy kampanie zawiesił ostatni rywal Trumpa, gubernator Ohio, John Kasich, wielu dziennikarzy mówiło o najgorszym z możliwych scenariuszy dla GOP.

Teraz jednak nowojorski biznesmen w imponującym tempie odrabia straty. Ostatni sondaż, przeprowadzony przez Reuters/Ipsos pokazuje, że gdyby wybory odbyły się w maju, Clinton mogłaby liczyć na poparcie 41 proc. wyborców, ale jej przewaga nad Trumpem mieści się w granicy błędu statystycznego, wynosi bowiem zaledwie 1 pkt proc.

Jednym z czynników, który wpłynął na wzrost notowań Trumpa są jego ostatnie deklaracje, równie zaskakujące, co szokujące z pewnością dla części „twardego” elektoratu Republikanów. Polityk, który podczas kampanii prawyborczej zdecydowanie opowiadał się za obniżeniem stawek podatkowych dla najlepiej zarabiających, w ostatnich dniach zaprezentował się jako zwolennik wyższych obciążeń dla krezusów. „Bogatsi zapewne zapłacą więcej. Ja chcę płacić więcej” – zadeklarował w niedzielnym programie ABC „This Week”. W dalszej części występu Trump oświadczył również, że jego zdaniem należy poważnie rozważyć podniesienie płacy minimalnej. „Jestem otwarty na rozmowy w tej sprawie. Ludzie pewnie muszą dostać więcej” – powiedział biznesmen, a kiedy zdziwiony prowadzący George Stephanopoulous zapytał o przyczynę takiej zmiany, Trump wypalił: „Mam prawo zmieniać poglądy. Trzeba elastyczności w negocjacjach”.

Exit mobile version