Prezydent-elekt wsparł premiera Izraela w naciskach na Baracka Obamę. Politycy chcą, żeby ten zawetował rezolucję ONZ, wzywającą Tel-Aviv do natychmiastowego wstrzymania nielegalnego osadnictwa na Zachodnim Brzegu.
Głosowanie nad rezolucją ma się odbyć w czwartek. ONZ chce zabrać stanowisko w sprawie osadników, którzy krok po kroku zagarniają palestyńską ziemię. Wniosek w tej sprawie złożył Egipt. Gdyby Organizacja przyjęła rezolucje, Palestyńczycy, których ziemie są stopniowo zagarniane przez izraelskich osadników, mogliby szukać sprawiedliwości w instytucjach międzynarodowych.
Dokument miałby szansę zostać przyjęty, jeśli Barack Obama wstrzyma się od głosu. Ustępujący prezydent USA wielokrotnie krytykował politykę Izraela na Zachodnim Brzegu i we wschodniej Jerozolimie. W 2015 roku twierdził, że poprzez rozbudowę nielegalnych osiedli po palestyńskiej stronie państwo to traci swoją wiarygodność i wyraźnie pokazuje, że nie szanuje autonomii Palestyny. Jednak administracja Obamy podawała w tym tygodniu informacje, według których prezydent nie chce pod sam koniec swojej kadencji wykonywać gwałtownych ruchów i nadawać kierunków polityce amerykańskiej wobec relacji palestyńsko-izrealskich.
Jest natomiast jasne, że następny przywódca Stanów Zjednoczonych, których poparcie gwarantuje Izraelowi bezkarność i umożliwia prześladowania ludności palestyńskiej, nie będzie się wahał w tej kwestii. – Rezolucja dotycząca Izraela, nad którą debatuje obecnie Rada Bezpieczeństwa ONZ, powinna zostać zawetowana – napisał na swoim Facebooku Donald Trump. – USA stoją na stanowisku, że pokój pomiędzy Izraelczykami a Palestyńczykami może zostać osiągnięty tylko poprzez bezpośrednie negocjacje pomiędzy stronami, a nie poprzez narzucanie warunków przez ONZ. Ta rezolucja postawiłaby Izrael na nierównej pozycji negocjacyjnej i byłaby obrazą dla wszystkich obywateli tego państwa – stwierdził prezydent-elekt.