Koniec z przymusowym rozdzielaniem rodzin, ale nie z zasadą „zero tolerancji” w stosunku do nielegalnych migrantów. Donald Trump ustąpił – częściowo – przed społeczną presją.
Zdjęcia dzieci siłą oddzielanych od rodziców, przetrzymywanych w klatkach czy przebywających w ośrodkach detencyjnych, w których panował reżim bliski więziennemu, w ostatnich tygodniach obiegały internet. Obrońcy praw człowieka i ONZ potępiały bezwzględne rozwiązania, w myśl których od 19 kwietnia do końca maja odebrano rodzicom blisko dwa tysiące nieletnich. Według przepisów wprowadzonych w życie przez Trumpa w każdym przypadku nielegalnego przekroczenia granicy rozpoczynane jest postępowanie karne, a dzieci i dorośli oczekiwali na sprawę w sądzie osobno.
Podpisany dzisiaj dekret wykonawczy Trumpa nie zmienia ogólnej zasady „zero tolerancji” – nadal przejście przez granicę meksykańsko-amerykańską bez dokumentów będzie surowo karane. Różnica polega na tym, że teraz na proces dzieci i rodzice (opiekunowie) będą czekali razem. – Chodzi o to, by rodzina była razem – powiedział „miłosierny” prezydent USA, zręcznie nie podkreślając faktu, że podpisane przepisy nadal pozwalają na przetrzymywanie migrantów w centrum detencyjnym bezterminowo. I że część centrów nadal będzie mieścić się w miasteczkach namiotowych – skoro już je zbudowano, z myślą o nieletnich zatrzymanych, to nie mogą się przecież zmarnować.
Zostaje też furtka, za sprawą której niehumanitarny proceder może trwać, choć na mniejszą skalę – państwo amerykańskie nadal będzie mogło odebrać dziecko rodzinie, jeśli uzna, że będzie to działanie dla jego dobra. Dekret Trumpa zawiera również rekomendację, by sprawy karne dotyczące rodzin rozstrzygać w pierwszej kolejności. Ale to tylko rekomendacja.
Przeciwko rozdzielaniu rodzin w ramach polityki „zero tolerancji” protestowały w ostatnich tygodniach tysiące Amerykanów. Trump i jego urzędnicy bronili jej, twierdząc, że twarde prawo będzie w ostatecznym rozrachunku korzystne dla kraju, zrzucając winę za najbardziej drastyczne przypadki na administrację Baracka Obamy, a prokurator generalny Jeff Sessions szukał uzasadnienia dla wprowadzonych przepisów w Biblii. Nie brzmiało to przekonująco. Kolejne miasta w Teksasie deklarowały, że nie chcą w swoich granicach ośrodków przetrzymywania nieletnich. W środę, przed podpisaniem dekretu, American Airlines, United Airlines oraz Frontier Airlines wydały oświadczenia, w których stwierdziły, że nie chcą, by ich samoloty były wykorzystywane do transportu zatrzymanych dzieci.