Po tym, jak kolejna fala negocjacji prezydenta USA z przywódcami Demokratów spełzła na niczym, Trump ogłosił, że przygotowuje się do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Cały kraj prawie od miesiąca czeka na uchwalenie budżetu. 800 tys. pracowników budżetówki nie dostaje pensji, ponieważ jedna czwarta rządowych instytucji nie ma zapewnionego finansowania. Dlaczego? Bo Trump chce 5,7 mld na swój mur na granicy z Meksykiem. A źli Demokraci mu żałują.
„Biały Dom rozpoczął przygotowywanie gruntu pod wprowadzenie stanu wyjątkowego, by zbudować mur prezydenta Trumpa na granicy. Krok ten, zdaniem niektórych, może wywołać oburzenie opozycji w Kongresie, a także w sądach; ale może też doprowadzić do zakończenia trwającego od (prawie) trzech tygodni częściowego zawieszenia rządu” – czytamy w piątkowym wydaniu Washington Post. Trump prawdopodobnie postawi na swoim.
Kongresmeni zgodzili się co do tego, że należy dołożyć pieniędzy na ochronę granic. Demokraci zaś zadeklarowali, że są w stanie uchwalić na to w nowym budżecie 1,3 miliarda dolarów, ale pod warunkiem, że Trump zarzuci plan budowy muru – kosztownego i zbędnego.
Prezydent wyszedł ze środowego spotkania z Demokratami w Białym Domu, trzaskając drzwiami i z refleksją, iż była to „kompletna strata czasu”.
– Z negocjacji nic nie wyszło – napisał w oświadczeniu po zakończeniu rozmów senator Lindsey Graham, republikanin z Karoliny Południowej. – Dlatego czas, żeby prezydent skorzystał z praw, jakie przysługują mu w czasie stanu wyjątkowego, i sfinansował budowę muru. Mam nadzieję, że to się uda.
To najbardziej prawdopodobny scenariusz. Obrażony Trump udał się bowiem prosto na granicę z Meksykiem i zorganizował konferencję prasową w obstawie pograniczników. Skarżył się mediom na Demokratów, którzy „mówią, że mur to średniowieczny wymysł. A jednak to jedna z rzeczy, które po prostu działają”.
– Bez muru będziecie mieli przestępstwa w Iowa, w New Hampshire, w Nowym Jorku! Jeśli Kongres nie zgodzi się na sfinansowanie muru, prawdopodobnie, a właściwie powiedziałbym, że raczej na pewno, tak właśnie zrobię – odgrażał się.
Paraliż rządu trwa już ponad 3 tygodnie, rekordowo długo w historii Stanów Zjednoczonych. Negocjacje mają potrwać do końca weekendu. Trump nadal straszy wprowadzeniem stanu wyjątkowego. Jednak tutaj nie wesprą go nawet najbardziej zaufani konserwatywni współpracownicy, w tym Jared Kushner, ponieważ sfinansowanie muru z wojskowego funduszu budowlanego wymagałoby z pewnością późniejszego sięgnięcia dość głęboko do kieszeni Amerykanów. W czwartek po mediach rozeszła się wieść, że Trump szuka pieniędzy w funduszach pomocowych Korpusu Inżynieryjnego Armii USA (USACE) wypłacanych po katastrofach klimatycznych m.in. dla Kaliforni, Puerto Rico, Florydy. Stamtąd mógłby wyciągnąć nawet 14 mld dolarów.
„Trump zwrócił się do Korpusu, by określił, jak szybko można by podpisać kontrakty oraz czy budowa mogłaby ruszyć w ciągu 45 dni”. Taką informację podał „New York Times”. Dziś Trump zaprzeczył. Plątał się również, pytany o to, w jakim stopniu obciążony kosztami budowy zostanie Meksyk:
Trump claims 'obviously’ Mexico isn’t going to write a check for a border wall.
This is from his own website…https://t.co/Uh8iqx2xFS
Using facts is just plain dirty, right Trumpeters? pic.twitter.com/LPQLI90GmB
— ᴅᴇᴄᴏᴅᴇᴅ ʀᴇᴀʟɪᴛʏ (@DecodedReality) 11 stycznia 2019
@POTUS @realDonaldTrump saying he never expected #Mexico to physically write a cheque for his #Wall was also….you guessed it……a lie!#Trump Thought It Would Only Take Three Days to Get Mexico to Pay for the #BorderWall#TrumpShutDown #LiarInChiefhttps://t.co/rf3kL1Vvae
— Disillusioned Brit (@f_ckthemachine) 11 stycznia 2019