Site icon Portal informacyjny STRAJK

„Trzeba mu ostro dojebać” – tak pracownik ministerstwa szczuł na sędziego Markiewicza

Ministerstwo Sprawiedliwości w Warszawie, źródło: Wikimedia Commons.

Ministerstwo Sprawiedliwości w Warszawie, źródło: Wikimedia Commons.

Kolejne fakty w sprawie afery w resorcie sprawiedliwości. Sędzia Jakub Iwaniec został w trybie natychmiastowym zwolniony z ministerstwa po tym jak portal Onet opublikował zapis jego rozmowy z Emilią – osobą, która wykonywała hejterskie zlecenia.

Z najnowszych doniesień Onetu wynika, że proceder opłacania hejterów zamieszczających szlakujące komentarze pod adresem prominentnych pracowników wymiaru sprawiedliwości odbywał się na szerszą skalę. Co więcej, zleceniodawcami takich działań były kluczowe osoby w ministerstwie.

– Kasta rządząca odcina kolejną gnijącą kończynę. A podobno „za dobro nie karzemy”. Chyba, że mamy w tym interes… jak tak dalej pójdzie, to zabraknie sędziów w Ministerstwie i neoKRS – skomentowała decyzje Ewa Siedlecka, publicystka Polityki.

Resort Zbigniewa Ziobry desperacko próbuje gasić pożar, jaki wybuchł w wyniku publikacji Onetu. Wczoraj ze stanowiskiem pożegnał się Łukasz Piebiak. To właśnie on zapewniał hejterkę Emilię, że nie zostanie ukarana za rozsyłanie fejkowych informacji na temat przewodniczącego sędziowskiego stowarzyszenia Iustitia, prof. Krystiana Markiewicza. Piebiak zapewniał, że to polityczny atak na jego osobę i odgrażał się, że kiedyś wygra z redakcją Onetu w sądzie.

Rozmowy Iwańca z Emilią dostarczają jeszcze mocniejszych wrażeń. Pracownik ministerstwa mówi, że teraz przydałby się atak na Markiewicza”. Nazywa też sędziego „alimenciarzem z Iustitii, któremu „trzeba ostro dojebać”. Gdy Emilia zadaje pytanie „czemu go nie chcemy?”, Iwaniec odpowiada: „Prezes Iustitii. Główny rozgrywający kasty”.

Z publikacji Onetu wynika, że to właśnie sędzia Jakub Iwaniec miał dostarczyć Emilii adresy i numery telefonów nieprawomyślnych sędziów, a także podsunąć wątki, którymi miała zająć się hejterka.

– Dostawałam wszystko, co było mi potrzebne. Normalny człowiek nigdy nie miałby do takich papierów dostępu. Te dane pochodziły z tzw. zielonych teczek w resorcie sprawiedliwości, czyli tych zawierających najbardziej szczegółowe dane osobiste dotyczące sędziów – twierdzi Emilia w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Cały proceder odbywał się w patriotycznej atmosferze. „Swoje miejsce już znam. Jestem na każde skinienie. Taka moja rola.” – pisała Emilia.  „Dla mnie Polska ma twarz Twoją, Inki, Rotmistrza” – odpowiadali jej mocodawcy z ministerstwa sprawiedliwości.

Emilia jest byłą żoną jednego z członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Rządowe media próbują obecnie ją zdyskredytować, insynuując, że kobieta jest uzależniona od alkoholu i benzodiazepinu.

Exit mobile version