Zwalnianie pracowników e-mailem i bezkarne wyrzucanie z pracy ludzi, którzy mają dodatkowe źródło dochodu to nie wszystkie antyspołeczne rozwiązania trzeciej tarczy antykryzysowej. Projekt, który jutro zostanie przyjęty przez Radę Ministrów, a potem wniesiony pod obrady na najbliższym posiedzeniu Sejmu, przewiduje jeszcze inne „niespodzianki”.
Przedsiębiorca, którego obroty spadły o 15 proc. rok po roku lub o 25 proc. w roku obecnym będzie mógł zaoszczędzić na pracownikach, bez oglądania się na żadne związki zawodowe. Po prostu obniży wynagrodzenie o 10 proc. całej załodze, informując ją o tym „w przyjęty sposób”, czyli w dzisiejszych warunkach – przez internet. Rząd cynicznie tłumaczy ten prezent dla biznesu… koniecznością ograniczania osobistych kontaktów. Kolejnym bonusem dla pracodawców jest rozszerzenie zakresu państwowych dopłat do pensji.
Z nowej tarczy antykryzysowej ma również zniknąć obowiązek posiadania rezydencji podatkowej w Polsce, jeśli chce się skorzystać z ułatwień i ulg dla biznesu. Wystarczy, by beneficjent rzeczywisty miał rezydencję podatkową w obrębie Europejskiego Obszaru Gospodarczego. To otwiera drogę do starania się o państwowe wsparcie także dla podmiotów płacących podatki na Malcie, w Luksemburgu czy na Cyprze, a więc w rajach podatkowych. I pomyśleć, że jeszcze niedawno Polska, obok Danii, była wskazywana jako państwo, które sprawiedliwie wykluczyło z grona potencjalnych odbiorców pomocy publicznej tych przedsiębiorców, którzy stosowali „optymalizację”, uciekając do rajów podatkowych.
W kwestii urlopów – pracodawca będzie nie tylko mógł narzucić pracownikowi wykorzystanie dni wolnych, które pozostały mu z ubiegłego roku, ale i wysłać, dopóki trwa epidemia, na połowę urlopu należnego za rok 2020. I tylko urlopy na żądanie na razie pozostają poza zasięgiem. Nadal można z nich będzie korzystać w zgodzie z założeniami, chyba że pracuje się w branży uznanej za strategicznie nieodzowną – tutaj już druga tarcza dała pracodawcom prawo zobowiązania zatrudnionych, by w czasie przekraczającym ustawowy trwali w gotowości, w domu lub w miejscu wskazanym na pracodawcę. Lewica i związki bezskutecznie protestowały przeciwko takiemu umożliwianiu koszarowania pracowników, a Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położonych grzmiał nawet, że sytuacja takich pracowników nie będzie się wiele różnić od położenia ludzi w areszcie tymczasowym.
Sam rząd zdaje się obawiać rezonansu swojej „trzeciej tarczy”. Dlatego minister Jadwiga Emilewicz do tej pory opowiadała dziennikarzom głównie o tym, że zostaną w niej zapisane specjalne rozwiązania dla samorządów, a firmy dostaną dopłaty do odsetek bankowych. Długo jednak całokształtu ustawy ukrywać się nie da…