– Turcja zawiesza stosowanie się do Europejskiej konwencji praw człowieka – powiedział oficjalnie wicepremier kraju, Numan Kurtulmus. W czwartek parlament zatwierdził wprowadzenie trzymiesięcznego „stanu wyjątkowego”.
Władze Turcji upierają się, że ogłoszenie stanu wyjątkowego i zawieszenie konwencji nie odbije się na obywatelach kraju; powołują się także na stosowanie podobnych rozwiązań przez kraje europejskie, przede wszystkim Francję. Erdogan powołuje się na art. 15 konwencji, według którego w określonych warunkach można ograniczyć pewne prawa człowieka, takie jak możliwość swobodnego przemieszczania się, wolność wypowiedzi i zrzeszania się, trzeba jednak podać uzasadnienie i ramy tych działać oraz zadbać, żeby nie uderzały one w żadną konkretną mniejszość religijną czy etniczną. Można mieć pewność, że te ostatnie wymogi nie zostaną spełnione i że władze Turcji wykorzystają stan wyjątkowy, żeby w jeszcze bardziej dotkliwy niż wcześniej sposób prześladować mniejszość kurdyjską.
W ciągu ostatnich pięciu dni, które minęły od nieudanej próby wojskowego puczu, tysiące ludzi padły ofiarami represji – niektórzy zostali aresztowani, inni zwolnieni z pracy lub zawieszeni w swoich obowiązkach. Działania te dotknęły przede wszystkim wojska i służb siłowych, ale także m.in. pracowników naukowych – pracę straciło np. ponad tysiąc dziekanów szkół wyższych, akademicy nie mogą także pod żadnym pozorem opuszczać Turcji. Te działania, jak tłumaczą przedstawiciele Rady Europy, odpowiedzialnej za przestrzeganie Europejskiej konwencji praw człowieka, nie mogą zostać potraktowane jako część stanu wyjątkowego, ten bowiem ogłoszono dopiero w środę w nocy.
– Szczególnie istotny w wykorzystaniu art. 15 jest fakt, że Turcja musi teraz na bieżąco informować Radę Europy o tym, jak przebiega stan wyjątkowy – stwierdził rzecznik instytucji w w rozmowie z „The Guardian”. – Mówiąc bardziej otwarcie, musi nas mówić, jakie elementy konwencji zostały złamane.
– Celem ogłoszenia stanu wyjątkowego jest podjęcie szybkich i sprawnych kroków przeciwko zagrożeniu dla demokracji, rządów prawa i wolności obywateli Turcji – mówił z kolei Recep Erdogan.
– Staniemy się państwem totalitarnym, w którym prawa i wolności obywatelskie zostaną zawieszone, prasa będzie poddana cenzurze, a rola parlamentu wyeliminowana – mówi z kolei Can Dündar, wydawca opozycyjnej „Cumhuriyet” (tur. „Rzeczpospolita”).