To może być poważny kryzys w szeregach NATO – rząd turecki jak najbardziej oficjalnie rozpatruje kwestię dalszej obecności wojsk amerykańskich na tureckiej ziemi.
Wicepremier Turcji Veysi Kaynak oświadczył, że Ankara podnosi sprawę obecności sił sojuszu NATO z siłami USA na czele na tureckiej bazie Incirlik – informuje Reuter. Wicepremier podkreślił, że sprawa ta była jednym z oficjalnych punktów ostatniego posiedzenia tureckiego rządu.
Baza Incirlik jest wykorzystywana przez siły powietrzne USA i Turcji, a jej statut reguluje oddzielne Porozumienie o wojskowej i gospodarczej współpracy obu krajów. W bazie stacjonują samoloty bojowe i transportowe państw, wchodzących w skład koalicji pod przewodnictwem USA, prowadzącej działania wojenne przeciwko Państwu Islamskiemu. Na bazie rozmieszczona jest broń atomowa, skierowana najprawdopodobniej również w stronę Rosji, z którą Ankara ma ostatnio znakomite stosunki.
To kolejny nieprzyjazny ruch tureckiej strony przeciwko Amerykanom na tym obiekcie. Pierwszy polegał na odcięciu obiektowi dostaw energii elektrycznej, następnie, w sierpniu 2016 roku, bazę otoczyło 30 tysięcy tureckich żołnierzy, na co siły NATO w bazie odpowiedziały podwyższonym stopniem gotowości bojowej, następnie wokół bazy trwały antyamerykańskie manifestacje.
Omawiana sytuacja wskazuje na możliwy kryzys w łonie samego, NATO, którego turecka armia jest jednym z najważniejszych elementów jako druga pod względem liczebności siła wojskowa. Porozumienie z Rosją i wzrost znaczenia Turcji w rozwiązywaniu kryzysu w Syrii przy pomocy Moskwy, każe zadać sobie pytanie, na co gotowa jest Turcja dla zaspokojenia swoich regionalnych imperialnych ambicji, które Rosja jej ułatwia.