Fascynujący nowy punkt widzenia na węgierską politykę imigracyjną przedstawia TVN24. W materiale Sebastiana Wasilewskiego z budowy płotu na granicy węgiersko-serbskiej słychać daleko idące zrozumienie dla starań rządu premiera Orbana, który na co dzień nie spotyka się z życzliwością polskich mediów.

fot. archiwum autorki
fot. archiwum autorki

Raport z budowy mierzącego 4 metry wysokości i 180 km długości płotu, który w europejskiej publicystyce już zyskał miano „nowej żelaznej kurtyny” zaczyna się od informacji, iż uchodźcy z Bliskiego Wschodu „postanowili wybrać sobie węgiersko-serbską granicę” jako jeden z najczęściej używanych punktów wejścia do UE. Reporter nie wspomina o tym, iż przemytnicy ludzi kasują za – odbywaną najczęściej pieszo – drogę lądową przez Bałkany i Węgry 1800 euro, podczas gdy bezpośredni transport morski to koszt 3000 euro. Ludziom uciekającym ze swego kraju przed nagłą śmiercią z rąk talibów, bądź powolną śmiercią z głodu taki „wybór” może robić pewną różnicę.

Następnie w materiale TVN24 widzimy radosne obrazki dzieci bawiących się w błocie pod czujnym okiem wielkich łysych węgierskich policjantów, przyglądających się harcom imigranckiej progenitury z łaskawym uśmiechem. „Specjalne jednostki policji wyłapują tych ludzi i umieszczają potem w takich centrach, ale dla nich pobyt tutaj wcale nie jest najgorszym, co może im się przydarzyć; wędrówka była dalece trudniejsza, niż sforsowanie kilkumetrowego płotu i pobyt w takim centrum, bo tu przynajmniej mają bieżącą wodę” – cieszy się reporter. Na ekranie widzimy czarnoskórego młodzieńca, kąpiącego się pod strumieniem wody z węża na środku drogi.

Następnie dzielny reporter TVN24 rozmawia się dwoma uchodźcami. Jeden pokazuje wielką wyrwę w nodze, tuż pod kolanem, opowiadając, że zawdzięcza to „Talibanowi”. Drugi, w znacznie lepszej angielszczyźnie, tłumaczy, że szedł z Afganistanu 2 miesiące. „Było ciężko?” – pyta inteligentnie reporter. „Oczywiście” – odpowiada cierpliwie Afgańczyk, ale w jego uprzejmym tonie czuć lekkie zadziwienie głębią oglądu świata europejskiego żurnalisty.

„Los tych ludzi wcale nie musi się znacząco zmienić, kiedy budowa ostanie ukończona, bo płot jest oddalony od faktycznej granicy Serbii i Węgier, dlatego ci uchodźcy, podchodząc pod płot, uzyskują już i tak wszystkie prawa, które wynikają z tego, że znajdują się na terenie Unii Europejskiej” – zakończył pogodnie red. Wasilewski. Jakie są to prawa – i co z nich wynika praktycznie – red. Wasilewski taktownie nie wspomina. Na ekranie widzimy radosne zdjęcie słońca odbijającego się w drucie kolczastym. Na Węgrzech nazywają go „drutem natowskim”.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…