Kilkadziesiąt osób pod Ministerstwem Rodziny Pracy i Polityki Społecznej domagało się w środę ukrócenia działalności korporacji Uber w Polsce. Protest był częścią ogólnoeuropejskiego dnia buntu przeciwko szkodom społecznym, jakie wyrządza amerykańska aplikacja.
Taksówkarze, którzy 26 kwietnia zebrali się pod budynkiem resortu nie mają najmniejszych wątpliwości, że są grupą poszkodowaną przez proces uberyzacji, czyli zastępowania licencjonowanych pojazdów tanimi, nieprofesjonalnymi przewoźnikami korzystającymi z platformy pośredniczącej zapewnianej przez amerykańską korporację. – Umiejętności kierowcy czy bezpieczeństwo pasażerów nie mają już żadnego znaczenia. Liczy się tylko niska cena. My takiej nie możemy zaoferować, bo musimy opłacać podatki i opłaty licencyjne. To jest jest uczciwe – mówił jeden z uczestników pikiety, zaznaczając jednocześnie, że zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy jego koledzy po fachu jeżdżą zgodnie z zasadami etyki. – Zdarzają się czarne owce, to fakt. Ale większość z nas nie oszukuje. Przepraszam za tych łajdaków, ale oni nie stanowią większości – mówił taksówkarz z 23-letnim doświadczeniem zawodowym.
Czego oczekują licencjonowani kierowcy? Przede wszystkim ukrócenia bezkarności Ubera, który nie odprowadza podatków od zysków w Polsce i nie wymaga od zatrudnionych osób posiadania stosownych papierów.
Czy jest szansa na realizacje ich postulatów? Tak, nawet spora. Być może już od 1 stycznia 2018 roku w polskich miastach zasady będą równe dla wszystkich. Projekt nowelizacji ustawy przygotowany przez Ministerstwo Infrastruktury zakłada bowiem obowiązkowe posiadanie licencji przez każdą osobę, która świadczy pasażerskie usługi transportowe. Taka licencja będzie dostępna wyłącznie dla posiadaczy prawa jazdy kategorii D. Dotychczas taka kategoria była obligatoryjna dla kierowców busów, autobusów, a także ciągników rolniczych.
W środę taksówkarze protestowali również w kilkunastu europejskich miastach. W Barcelonie kierowcy opuścili swoje samochody i maszerowali ulicami robiąc niemiłosierni hałas za pomocą wuzuweli. W Bratysławie zablokowali ruch ustawiając auta na prawym pasie. W Bukareszcie kawalkada taksówek i autobusów zablokowała wjazd do parlamentu.