Na Lesbos spłonął jeden z największych obozów dla uchodźców w Grecji. Policja mówi o umyślnym podpaleniu.

Uchodźcy z Syrii i Iraku u wybrzeży wyspy Lesbos / wikipedia commos
Uchodźcy z Syrii i Iraku u wybrzeży wyspy Lesbos / fot. Wikimedia Commons

Od trzech do czterech tysięcy uchodźców zostało ewakuowanych z jednego z największych w Grecji obozów przejściowych dla migrantów Moria na wyspie Lesbos. Kompleks namiotów i mieszkalnych kontenerów został najprawdopodobniej, według miejscowej policji, podpalony przez nieznanego sprawcę. Silny wiatr sprawił, że ogień błyskawicznie się rozprzestrzenił. Z jednego z największych obozów w Grecji nie zostało prawie nic. Na szczęście najprawdopodobniej nikt nie zginął ani nie odniósł ran. To niemalże cud, zważywszy na fakt, że obóz od dawna był przeludniony. Zbudowano go dla trzech tysięcy mieszkańców, a według ostatnich raportów przebywało w nim niemal dwa razy tyle osób. To prawie połowa uchodźców tymczasowo rozlokowanych na Wyspach Egejskich. Łącznie w Grecji zarejestrowanych jest 60 352 migrantów. Obrońcy praw człowieka od dawna alarmują, że przebywają oni w fatalnych warunkach, a greckie władze nie nadążają z rozpoznawaniem wniosków o status uchodźcy. W ostatnich miesiącach, w związku ze wzrostem migrantów napływających z Turcji, sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna.

W ostatnich dniach przed pożarem w obozie trwały niepokoje. Wywołała je pogłoska, że z Lesbos wyruszą kolejne łodzie odwożące uchodźców, nawet tych, którzy czekali na rozpatrzenie wniosku azylowego, do Turcji. Kilkuset migrantów szykowały się do marszu na największe miasto na wyspie, by w ten sposób apelować o uwzględnienie podań o pozostanie w Grecji. Powstrzymała ich policja.

Grecja od dawna wzywa Europę o większe wsparcie w zakresie udzielania uchodźcom pomocy. Argumentuje, że nie jest w stanie sfinansować kolejnych ośrodków dla uchodźców, zapewnić godziwych warunków w tych, które już działają i na dłuższą metę nie może bazować głównie na gościnności i otwartości mieszkańców greckich wysp. Instytucje europejskie wolą jednak interesować się bałkańskim krajem wtedy, gdy chcą mu zarzucić niespłacanie zadłużenia i narzucać drakońskie „reformy”.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…